-Przepraszam, obudziłem cię- zaczął tłumaczyć się Marcin
-Długo spałam?- spytałam Kaśki, która była najbliżej
-Jak wróciliśmy dziesięć minut temu to już spałaś- odpowiedziała
-Spoko- mruknęłam
-Źle się czujesz?- zapytał Dawid podchodząc do mnie
-Głowa mnie bolała- powiedziałam opadając na poduszki
-Kac?
-Nie tym razem- zaśmiałam się
-Może dać ci jakąś tabletkę?- odezwała się nieśmiało Susan
-Nie -powiedziałam niechętnie
-Jesteś pewna?- dopytywała się
Nie odpowiedziałam. Susan chyba zdała sobie sprawę, że nie chcę z nią rozmawiać, bo nie zadawała już więcej pytań. Po piętnastu minutach gadania z Dawidem, wstałam z łóżka i poszłam do łazienki się przebrać i poprawić makijaż.
-Wychodzisz gdzieś?- spytał Adam kiedy wyszłam
-Tak- powiedziałam nawet na niego nie patrząc
-Gdzie? - zapytał
-Nie twoja sprawa- warknęłam i wyszłam żegnając się mimochodem z resztą
Miałam dziwne wrażenie od samego rana, że ten dzień będzie straszny. Z początku, kiedy dowiedziałam się, że Susan spała z moim chłopakiem, stwierdziłam, że to już koniec niespodzianek. Myliłam się. Zawsze, kiedy nieszczęścia na mnie spadały, to nigdy nie było do końca wiadomo, kiedy się skończą. Starałam się od nich uciec, ale się po prostu nie dało. Były bardziej przebiegłe, niż mogłoby się wydawać. Zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Susan, ale nie miałam ochoty z nią rozmawiać, więc się wyłączyłam. Kolejno odrzucałam połączenie trzy razy, aż w końcu zadzwoniła Marlena. Odebrałam
-Gdzie jesteś?- prawie krzyknęła do słuchawki
-Na spacerze, a co?- spytałam
-Wracaj do hotelu
-Coś się stało?- zdziwiłam się
-Nie wiem, ale szuka cię wychowawca i jest nieźle wkurzony
-Nic przecież nie zrobiłam- prawie wyszeptałam zastanawiając się co jest powodem tej "akcji" poszukiwawczej
Chcąc nie chcąc wróciłam do hotelu. Na szczęście, nie zdążyłam zajść zbyt daleko, nie musiałam się, aż tyle wracać. Przez całą drogę próbowałam sobie przypomnieć, co mogłam złego zrobić w ciągu tego tygodnia, ale do głowy przychodziło mi tylko czego nie zrobiłam- nie chodziłam na warsztaty. Jednak to nie mogło być przyczyną tego nagłego wezwania, bo oni doskonale wiedzieli, że moja obecność na zajęciach była niemalże zerowa, a na dodatek przecież przyszłam dziś na to zaliczenie, więc powiedziałby mi to wtedy.
Z przyzwyczajenia skierowałam się w stronę pokoju. Dopiero, kiedy znalazłam się przed nimi uświadomiłam sobie, że miałam iść do wychowawcy. Mimo wszystko weszłam do środka z nadzieją, że dowiem się czegoś nowego, jeszcze zanim pójdę do 'jaskini lwa'. W pokoju praktycznie nic się nie zmieniło. Wszyscy siedzieli na tych samych miejscach, na których siedzieli, kiedy wychodziłam. Mimo mojej nadziei, oni naprawdę nic nie wiedzieli, oprócz tego, że miałam się zgłosić do pokoju wychowawców. Niechętnie poszłam w tamtym kierunku. Kiedy stanęłam przed drzwiami, delikatnie zapukałam. Otworzyła mi wychowawczyni, którą w ciągu tego tygodnia bardzo polubiłam.
-Wejdź proszę- powiedziała wpuszczając mnie dośrodka
Posłusznie weszłam. W pokoju byli wszyscy wychowawcy, co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło.
-Musimy z tobą porozmawiać- odezwał się wychowawca, który mnie nie lubił jakoś szczególnie
-Tak?- spytałam
-Dzwonili twoi rodzice...
-Ale gdzie?- spytałam zbita z tropu
-Do nas- powiedziała wychowawczyni patrząc na mnie jak na niespełna rozumu
-Tak? Ale po co?- zdziwiłam się
-No właśnie.. Twoi rodzice już są w Polsce...
-W Polsce? Przecież mieli być jeszcze tydzień na Tajlandii..
-Nie przerywaj mi - warknęła
-Przepraszam- powiedziałam potulnie czekając na kolejne informacje
-Twoi rodzice wrócili, bo dostali wiadomość o znalezieniu twojej siostry...
-Iza się znalazła?- Iza była moją siostrą starszą o rok, przyjaźniłyśmy się dopóki, nie zniknęła w nieznanych okolicznościach najprawdopodobniej z swoim chłopakiem, którego rodzice nie akceptowali, a z którym była w ciąży.
-Tak, twoi rodzice chcą byś wróciła do Polski jak najszybciej to możliwe, ponieważ mają z nią jakieś problemy i musisz tam być. Nie ma żadnego autokaru, który by cię tam zawiózł, więc twoi rodzice zafundowali ci bilet lotniczy na dziś na godzinę 22...
-Miałabym dziś wracać do Polski?- spytałam z żalem
-Tak
Nie wiele myśląc poszłam do pokoju. Nie miałam wyjścia- musiałam wracać do domu, do Polski. Tylko dlaczego akurat w tym momencie? Może to nawet i dobrze, będę miała czas by przemyśleć sobie niektóre sprawy. Byłam ciekawa, jak zareaguje Susan i Adam. Będzie to wyglądało jako ewidentna ucieczka, a nie miałam zamiaru tłumaczyć im celu mojego powrotu. Powoli otworzyłam drzwi, wszystkie twarze były skierowane teraz w moją stronę. Teraz dotarła do mnie jeszcze jedna możliwa koncepcja: będą myśleć, że zostałam wyrzucona z obozu, a ja zdecydowanie nie miałam zamiaru zaprzeczać. Usiadłam na łóżku przypatrując się bezwiednie pokojowi.
-Megan, wszystko w porządku?- usłyszałam pytanie Dawida
-Jasne- powiedziałam nawet nie patrząc w tamtym kierunku
-Na pewno? O co chodziło?- dopytywała się Marlena
-Nic takiego- odpowiedziałam szukając wokół siebie komórki
W końcu udało mi się ją znaleźć. Mimo coraz bardziej trzęsących się dłoni udało mi się wybrać właściwy numer. Max odebrał za drugim sygnałem. Naprędce umówiłam się z nim na spotkanie. Miałam zamiar osobiście i bez żadnych świadków się z nim pożegnać. Kiedy zakończyłam rozmowę spostrzegłam, że wszyscy w pokoju nadal siedzą bez ruchu i wpatrują się we mnie. Nie przejęłam się tym zbytnio, bo jakby nie patrzeć mieli takie prawo.
-Megan jesteś jakaś zdenerwowana, na pewno wszystko w porządku?- spytała Susan ale zbyłam ją wzrokiem, nie odpowiadając. Wiedziałam, że pytania się dopiero posypią i to jest zaledwie początek końca. Wzięłam torebkę i pośpiesznie wstałam z łóżka. Byłam umówiona z Max’em na za dziesięć minut.
-Gdzie się wybierasz?- spytał Adam
Popatrzyłam na niego mimochodem.
-Idę pożegnać się z kolegą- wyjaśniałam podchodząc do drzwi
-Jak to się pożegnać?- spytał zdziwiony
-Normalnie- powiedziałam- wracam do Polski
-CO?!- zdumienie Adama było porażające, ale na szczęście zdążyłam już zamknąć za sobą drzwi.
Z hotelu niemalże wybiegłam. Miałam nadzieję, że nikt za mną nie pójdzie z znajomych. Nie chciałam żadnych incydentów. Kiedy doszłam na umówione miejsce, Max już na mnie czekał.
-Co to za pilna sprawa?- spytał na powitanie
-Chciałam się z tobą pożegnać- powiedziałam
Dalsza rozmowa była już na normalnym torze. Mniej więcej wyjaśniłam mu przyczynę przyśpieszonego wyjazdu do kraju. Kazał mi obiecać, że będę z nim w kontakcie. Zrobiłam to, ale i tak i tak było z góry wiadome, że ten kontakt zerwie się bardzo szybko, niezależnie od naszej woli. Dzielące nas kilometry były zbyt wielkie. Internet nie był w stanie w niczym pomóc.
Po jakiś dwudziestu minutach wróciłam do hotelu, ponieważ czekała na mnie bardzo ważna czynność- pakowanie się.
Musiałam znów wrócić do pokoju. Byłam ciekawa czy i tym razem zastanę tam wszystkich znajomych. Ku mojej uldze wewnątrz nie było nikogo. Wyciągnęłam spod łóżka walizkę i zaczęłam wkładać do niej ubrania. Martwił mnie fakt, że będę musiała opuścić Londyn aż miesiąc wcześniej, ale nie miałam wyboru- moja siostra mnie potrzebowała. Kiedyś to ona była zawsze dla mnie oparciem, pomagała mi we wszystkich trudnościach, teraz to ja wreszcie mogła się jej na coś przydać i nie chciałam tego stracić. Kochałam ją, była i jest dla mnie przykładem, który warto naśladować. Byłam też ciekawa co u niej nowego. Nie widziałyśmy się tyle czasu. Rodzice z początku wzajemnie obwiniali się o jej ucieczkę, ale potem najzwyczajniej w świecie przywykli, że jej już z nami nie ma, a potem zapomnieli. Nigdy już więcej nie wspominali, że mają jeszcze jakąś córkę. Ona wychodziła za margines, który narzucili jej rodzice, ja z kolei trzymałam się w tych wytyczonych ramach, wychylając się tylko wtedy, kiedy wiedziałam, że jest to dla mnie bezpieczne. Wiele znajomych nie widziało jak jest u mnie naprawdę, podziwiali mnie, mimo, że tak jak ja chodzili do prywatnej szkoły, dobrze się uczyli i mogli w nieskończoność imprezować. Uważali, że mam więcej luzu niż oni. Nie była to do końca prawda, bo rodzice tylko obawiali się, co będzie z ich nieskażoną niczym reputacją, kiesy kolejna córka opuści dom, tym razem niepełnoletnia. Przerażał ich fakt tłumaczenia się przed znajomymi, rodzinę mieli w dupie i tak nikt z najbliższej rodziny nie pracował w żadnej wielkiej korporacji, to ich zdanie nie liczyło się dla nich w ogóle.
-Wyjeżdżasz z mojego powodu?- usłyszałam cichy głos Susan. Kiedy ona w ogóle weszła do pokoju? Nie słyszałam jej kroków.
-Nie- powiedziałam
-Chyba cię nie wyrzucili z obozu?- spytała zmartwionym głosem siadając jednocześnie na brzegu łóżka
-Nie- powiedziałam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przez cały czas powtarzam w kółko i zupełnie bezsensownie słowo „nie”.
-Przykro mi, że tak się stało- powiedziała łamiącym się głosem
-Mi też- odpowiedziałam, chociaż nie miałam 100% pewności o czym ona w ogóle mówi
-On mnie nie kochał- powiedziała szeptem
Dotarło do mnie, że mówi o Michale. Odwróciłam się do niej przodem.
-A ty?- spytałam
-Co ja?- zdziwiła się
-Kochałaś go?
-Nie- z oczu popłynęły jej łzy
-To dlaczego to zrobiłaś?- spytałam chcąc wreszcie znaleźć odpowiedź na to pytanie
-Nie wiem – jej odpowiedź sprawiła, że nie miałam ochoty już dłużej z nią rozmawiać. Zresztą nie miało to już najmniejszego sensu. Powróciłam do pakowania, a Susan po chwili wyszła z pokoju, żegnając mnie cichym ,,proszę wybacz mi”.
________________
Nw czemu pod poprzednim rozdziałem napisałam że nast bd pod koniec miesiąca..
Chyba się zamyśliłam. Miałam na myśli pod koniec tygodnia xd
Liczę na wasze komentarze dot. tego rozdziału xd
-Jasne- powiedziałam nawet nie patrząc w tamtym kierunku
-Na pewno? O co chodziło?- dopytywała się Marlena
-Nic takiego- odpowiedziałam szukając wokół siebie komórki
W końcu udało mi się ją znaleźć. Mimo coraz bardziej trzęsących się dłoni udało mi się wybrać właściwy numer. Max odebrał za drugim sygnałem. Naprędce umówiłam się z nim na spotkanie. Miałam zamiar osobiście i bez żadnych świadków się z nim pożegnać. Kiedy zakończyłam rozmowę spostrzegłam, że wszyscy w pokoju nadal siedzą bez ruchu i wpatrują się we mnie. Nie przejęłam się tym zbytnio, bo jakby nie patrzeć mieli takie prawo.
-Megan jesteś jakaś zdenerwowana, na pewno wszystko w porządku?- spytała Susan ale zbyłam ją wzrokiem, nie odpowiadając. Wiedziałam, że pytania się dopiero posypią i to jest zaledwie początek końca. Wzięłam torebkę i pośpiesznie wstałam z łóżka. Byłam umówiona z Max’em na za dziesięć minut.
-Gdzie się wybierasz?- spytał Adam
Popatrzyłam na niego mimochodem.
-Idę pożegnać się z kolegą- wyjaśniałam podchodząc do drzwi
-Jak to się pożegnać?- spytał zdziwiony
-Normalnie- powiedziałam- wracam do Polski
-CO?!- zdumienie Adama było porażające, ale na szczęście zdążyłam już zamknąć za sobą drzwi.
Z hotelu niemalże wybiegłam. Miałam nadzieję, że nikt za mną nie pójdzie z znajomych. Nie chciałam żadnych incydentów. Kiedy doszłam na umówione miejsce, Max już na mnie czekał.
-Co to za pilna sprawa?- spytał na powitanie
-Chciałam się z tobą pożegnać- powiedziałam
Dalsza rozmowa była już na normalnym torze. Mniej więcej wyjaśniłam mu przyczynę przyśpieszonego wyjazdu do kraju. Kazał mi obiecać, że będę z nim w kontakcie. Zrobiłam to, ale i tak i tak było z góry wiadome, że ten kontakt zerwie się bardzo szybko, niezależnie od naszej woli. Dzielące nas kilometry były zbyt wielkie. Internet nie był w stanie w niczym pomóc.
Po jakiś dwudziestu minutach wróciłam do hotelu, ponieważ czekała na mnie bardzo ważna czynność- pakowanie się.
Musiałam znów wrócić do pokoju. Byłam ciekawa czy i tym razem zastanę tam wszystkich znajomych. Ku mojej uldze wewnątrz nie było nikogo. Wyciągnęłam spod łóżka walizkę i zaczęłam wkładać do niej ubrania. Martwił mnie fakt, że będę musiała opuścić Londyn aż miesiąc wcześniej, ale nie miałam wyboru- moja siostra mnie potrzebowała. Kiedyś to ona była zawsze dla mnie oparciem, pomagała mi we wszystkich trudnościach, teraz to ja wreszcie mogła się jej na coś przydać i nie chciałam tego stracić. Kochałam ją, była i jest dla mnie przykładem, który warto naśladować. Byłam też ciekawa co u niej nowego. Nie widziałyśmy się tyle czasu. Rodzice z początku wzajemnie obwiniali się o jej ucieczkę, ale potem najzwyczajniej w świecie przywykli, że jej już z nami nie ma, a potem zapomnieli. Nigdy już więcej nie wspominali, że mają jeszcze jakąś córkę. Ona wychodziła za margines, który narzucili jej rodzice, ja z kolei trzymałam się w tych wytyczonych ramach, wychylając się tylko wtedy, kiedy wiedziałam, że jest to dla mnie bezpieczne. Wiele znajomych nie widziało jak jest u mnie naprawdę, podziwiali mnie, mimo, że tak jak ja chodzili do prywatnej szkoły, dobrze się uczyli i mogli w nieskończoność imprezować. Uważali, że mam więcej luzu niż oni. Nie była to do końca prawda, bo rodzice tylko obawiali się, co będzie z ich nieskażoną niczym reputacją, kiesy kolejna córka opuści dom, tym razem niepełnoletnia. Przerażał ich fakt tłumaczenia się przed znajomymi, rodzinę mieli w dupie i tak nikt z najbliższej rodziny nie pracował w żadnej wielkiej korporacji, to ich zdanie nie liczyło się dla nich w ogóle.
-Wyjeżdżasz z mojego powodu?- usłyszałam cichy głos Susan. Kiedy ona w ogóle weszła do pokoju? Nie słyszałam jej kroków.
-Nie- powiedziałam
-Chyba cię nie wyrzucili z obozu?- spytała zmartwionym głosem siadając jednocześnie na brzegu łóżka
-Nie- powiedziałam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przez cały czas powtarzam w kółko i zupełnie bezsensownie słowo „nie”.
-Przykro mi, że tak się stało- powiedziała łamiącym się głosem
-Mi też- odpowiedziałam, chociaż nie miałam 100% pewności o czym ona w ogóle mówi
-On mnie nie kochał- powiedziała szeptem
Dotarło do mnie, że mówi o Michale. Odwróciłam się do niej przodem.
-A ty?- spytałam
-Co ja?- zdziwiła się
-Kochałaś go?
-Nie- z oczu popłynęły jej łzy
-To dlaczego to zrobiłaś?- spytałam chcąc wreszcie znaleźć odpowiedź na to pytanie
-Nie wiem – jej odpowiedź sprawiła, że nie miałam ochoty już dłużej z nią rozmawiać. Zresztą nie miało to już najmniejszego sensu. Powróciłam do pakowania, a Susan po chwili wyszła z pokoju, żegnając mnie cichym ,,proszę wybacz mi”.
________________
Nw czemu pod poprzednim rozdziałem napisałam że nast bd pod koniec miesiąca..
Chyba się zamyśliłam. Miałam na myśli pod koniec tygodnia xd
Liczę na wasze komentarze dot. tego rozdziału xd
Świetny ;) Nie mogę się doczekać następnego ;) Jestem ciekawa czy Megan wybaczy Susan..
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba jak piszesz. Jestem ciekawa dalszej części.
OdpowiedzUsuńmega , mega ;>
OdpowiedzUsuńSzybko pisz następny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńbardzo fajne opowiadanie ! dodawaj szybko następne ;] a przy okazji wpadnij na mojego bloga ;p
OdpowiedzUsuńMusiałam nadrobić zaległości xD
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny i mam dziwne podejrzenia co do tej siostry...dziwne. W każdym bądź razie czekam na next ;*
<3
OdpowiedzUsuńSuper ! :* czekam niecierpliwie na kolejny rozdział ! dawaj szybko ! ♥
OdpowiedzUsuńczekam na następny mam nadzieje że jej znajomość z Maxem nie zniknie . Zapraszam do mnie http://koffyou.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny blog. Jestem ciekawa dalszych części.;) Szkoda troszeczkę że Megan musi wrócić do Polski. :( Ale i tak jest super.!
OdpowiedzUsuńZjebisty blog !
OdpowiedzUsuńStaraj się nie popełniać literówek :-P
MASZ TALENT !!!!!
Możesz z tego zrobic nawet ksiazke <3
Dawaj następną część...!! :D:D:D
OdpowiedzUsuńCudeńko ! ;)
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńNo popieram, czemu ona musi wrócić do Polski ? :(
OdpowiedzUsuńAle cóż. Twórz kochana i czekam z niecierpliwością na nastepny post :P
Świetne opowiadanie <3 Kiedy kolejna część ???? Nie mogę się doczekać <3
OdpowiedzUsuńsuper opowiadania !! czekam na ciąg dalszy <3
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie <33
OdpowiedzUsuńczekamy na kolejne części :D
Świetne :D Normalnie kocham twoje opowiadanie :* Czekam na następny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój blog, jest najlepszy ! :* :D
OdpowiedzUsuńDawaj kolejny rozdział! TU I TERAZ!! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny blog.! Bardzo wciągnęłam się w to opowiadanie i liczę na następne rozdziały ;D
OdpowiedzUsuńsuper. bardzo mnie wciągnął twój blog.
OdpowiedzUsuń<3 <3 czad ...
OdpowiedzUsuńGenialne...kocham to ;**
OdpowiedzUsuń