środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 24

-A kochasz go?- zapytał
-Nie- zaprzeczyłam momentalnie- znamy się od kilku dni
-A co na to Twoi rodzice?
-Nalegają bym z nim była..
-Ale po co?- zdziwił się
-Bo ,,chcą podkreślić przyjaźń naszych rodzin i wspólne interesy"- zacytowałam
-To bez sensu- powiedział
-Wiem- westchnęłam i położyłam się ponownie na łóżku
-Jeżeli chcą coś takiego podkreślić to nie powinni wykorzystywać do tego ciebie- mruknął
-Taak pewnie- powiedziałam przeciągle- tylko wytłumacz to im a nie mi
-Faktycznie trudna sprawa- powiedział kładąc się obok mnie
-Właśnie- zgodziłam się
-Może powinnaś z nim być?- zaproponował
Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.
-Co?- spytałam
-Może powinnaś z nim być?- powtórzył
-Czemu?- zdziwiłam się. Prawdę mówiąc spodziewałam się przychodząc tutaj prawie wszystkiego, ale na pewno nie pomyślałam, że Adam powie coś takiego.
-Spójrz na to z dobrej strony: jeżeli się nie zgodzisz, to będą ci to wypominać za każdym razem jak będziesz coś chciała, a jak się jednak zgodzisz, to będziesz mieć u nich fory, a w odpowiednim momencie po prostu z nim zerwiesz.
-To będzie wredne- zaśmiałam się
-Może i tak, ale Alan będzie o tym wiedzieć- powiedział
-Mam mu o ty powiedzieć?- zdziwiłam się
-Jak chcesz, chociaż ja bym tak nie robił. Nie wygląda na głupiego, sam się domyśli.
-W sumie fakt. Może masz rację- zastanowiłam się

Dwie godziny później wyszłam z domu Adama i skierowałam się do swojego domu. Postanowiłam tym razem przemierzyć pieszo tą trasę. Musiałam pomyśleć nad słowami Adama. Mówił szczerze? Nie byłam tego pewna, ale jego pomysł był dosyć ciekawy. Cieszyłam się, że nie wspominał ani słowem o naszej ostatniej rozmowie. Byłoby to dość niezręczne. Teraz miałam jednak inne zmartwienie. Moje nowe zmartwienie nazywało się: ALAN. Wkurzało mnie to, że za każdym niemalże razem musiałam się podporządkować woli rodziców. Oni uważali, że zawsze wiedzą najlepiej i za każdym razem stawiali dobro interesów na pierwszym miejscu. A gdzie rodzina? To zawsze spadało na dalszy plan. Kiedyś postanowiłam sobie, że będę inna. Póki co jednak musiałam ich słuchać. Do czasu, kiedy mieszkam pod ich dachem.
Kiedy wróciłam do domu, z początku myślałam, że nikogo nie ma, jednak już po chwili zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nadal są pozamykani w swoich gabinetach. Nie miało to już dla mnie najmniejszego znaczenia. Liczyły się dla nich zawsze tylko pieniądze, przywykłam.
-O wróciłaś- usłyszałam czyjś głos. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam opiekunkę córki Izy.
-Tak- powiedziałam idąc do swojego pokoju
-Twoi rodzice cię szukali- powiedziała jeszcze
-Przecież wiedzieli gdzie jestem- mruknęłam
-No własnie chyba nie... Znaczy potem sobie przypomnieli. Prosili, żebyś poszła do gabinetu twojej mamy jak wrócisz
Cicho westchnęłam i skierowałam się w tamtym kierunku. Zapukałam i kiedy usłyszałam ,,proszę" weszłam do środka.
-Coś się stało?- spytałam
-Usiądź proszę- powiedziała nie odrywając wzroku od jakiś papierów przed sobą
Usiadłam i wpatrywałam się w nią z zdziwieniem. o mogła chcieć?
-Musimy porozmawiać- powiedziała, podnosząc na mnie wzrok
-Tak? O czym?- spytałam
-O Alanie- oznajmiła
-Znowu?- zdziwiłam się
-Tak. Musisz w końcu dać jakąś odpowiedź zarówno Alanowi, nam, jak i jego rodzicom czy z nim będziesz- oznajmił
-To jest aż tak bardzo ważne?- spytałam
-Tak, bardzo- powiedziała
-Ale, czy nie uważasz, że posługiwanie się mną by zasugerować jakąś tam waszą przyjaźń, nie jest przegięciem?- spytałam
-Megan, proszę cię- powiedziała- uszanuj naszą decyzję
-Ale jaką decyzję? Dlaczego nikt nie zważa na moje zdanie, tylko kierujecie się ciągle myślami o biznesie?
-Nie prawda- zaprzeczyła- podobasz się Alanowi i on pewnie też nie jest obojętny dla ciebie- powiedziała
-Skąd ta pewność?- spytałam
-Intuicja- powiedziała z uśmiechem
Intuicja? Widocznie ona nie ma intuicji.
-A może kogoś mam..- zasugerowałam
-Jeśli tak to musisz z tym chłopakiem od razu zerwać- zażądała
-A to dlaczego?- spytałam
-Bo teraz będziesz w związku z Alanem czy ci się to podoba czy nie!- zarządziła- jutro na wspólnym obiedzie oznajmimy tą decyzję, a teraz idź stąd !
Popatrzyłam na nią trochę jak na osobę niespełna rozumu. Jednak wiedziałam, że moja mama ma bardzo dobrze poukładane w głowie. Zawsze wiedziała co powinna zrobić (zresztą tata tak samo) żeby interesy się udały. Wiedziałam, że znowu nie mam co z nią dyskutować. Wyszłam z gabinetu i skierowałam się do pokoju. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem. Był dla mnie naprawdę ciężki. Jednocześnie bałam się tego co wydarzy się następnego dnia. Postanowiłam o wszystkim poinformować Adama. Zadzwoniłam do niego i w skrócie opowiedziałam mu całą rozmowę.
-Masz przejebane- zaśmiał się
-Wiem- westchnęłam- cokolwiek zrobię, będzie złe, ale chyba nie będę miała wyboru- dodałam
-Megan, nie wiem co ci powinienem doradzić- powiedział po chwili
Nasz rozmowa skończyła się dziesięć minut później. Wiedziałam, że mam rację- nie mam wyboru muszę się zgodzić na związek z Alanem. Ale już nie długo. Miałam pewien plan. Najpierw będę z nim w związku, zobaczymy ile będę musiała by zachować pozory.. a potem spełnię swój plan. Miałam cicha nadzieję, że się uda. Nie obchodziło mnie, że rodzice stracą wtedy swoją reputację. Miałam dość życia pod ich rozkaz, który ustawicznie się zmieniał i coraz bardziej był dostosowany do ich zawodowych potrzeb.
Wstałam z łóżka i poszłam do gabinetu mamy. Zapukałam, poczekałam na 'proszę; i weszłam do środka.
-Co znowu?- warknęła na mój widok wyraźnie niezadowolona
-Przemyślałam wszystko- powiedziałam potulnie
-I?
-Będę z nim- powiedziałam i wyszłam z gabinetu
__________________
Niespodzianka ;D
nowy rozdział zawitał 2 dni przed czasem ;D
mam nadzieję, że wam się podoba, chociaż ten też jest trochę według mnie nudny ale następny będzie ciekawszy i co najciekawsze mam pomysł. Nie wiem jeszcze jakim cudem do niego przejdę w blogu, ale jakoś dam radę ;D



piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 23

W ciągu dziesięciu minut znaleźliśmy się w domu. Ku mojemu zadowoleniu okazało się, że nasi goście mają zamiar już wracać do domu, czekali tylko, aż wrócimy z spaceru. Kiedy pojechali poszłam do swojego pokoju, aby uniknąć rozmowy z rodzicami. Nie miałam najmniejszej ochoty, aby prowadzić z nimi kolejną idiotyczną rozmowę na temat, jak to powinnam być grzeczną i posłuszną córką, oraz robić wszystko o co proszą mnie rodzice, a w tym wypadku chodzić z Alanem. Były plusy- wyższe kieszonkowe, ale co mi z tego? Teraźniejsze i tak wystarczało mi na wszystko co tylko chciałam mieć.
Postanowiłam pomyśleć o tym później. Teraz najważniejszym dla mnie było naprawienie relacji z Adamem. Z jakiegoś powodu nie mogłam znieść faktu, że się na mnie wściekł. Było to na pewien sposób niedorzeczne. Przecież nic takiego mu nie zrobiłam. Dzwoniłam już do niego siódmy raz, za każdym razem, albo włączała się poczta głosowa, albo połączenie zostawało przerwane. Nie mogłam ciągle siedzieć w domu i myśleć nad tym co by było gdyby. Tym razem musiałam już koniecznie coś zrobić.
Zeszłam na parter, najciszej jak tylko umiałam i wzięłam książkę telefoniczną. W pokoju znalazłam odpowiedni numer i pod niego zadzwoniłam. Z drugiej strony odezwał się damski głos należący do mamy Adama.
-Jest Adam?- spytałam zaraz po przywitaniu się
-Tak jest, a kto mówi?
-Megan, jego przyjaciółka- powiedziałam
-Dlaczego dzwonisz na stacjonarny, a nie na komórkę?- zdziwiła się mama Adama
-Bo rozładowała mi się komórka- skłamałam- a nie mogę znaleźć ładowarki
-Mam nadzieję, że chociaż tobie uda ci się wyciągnąć go z domu- powiedziała
-Też mama taką nadzieję. Będę do pół godziny. A i jeszcze jedno..
-Tak?
-Czy mogłaby pani nie mówić mu, że dzwoniłam i, że przyjdę?
-Dobrze, skoro tak wolisz...
Kończąc rozmowę przeczesywałam jednocześni całą szafę w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Kiedy się przebrałam i poprawiłam makijaż, zeszłam na dół w poszukiwaniu taty. Znalazłam go dopiero w jego gabinecie. W sumie było to do przewidzenia. Zapukałam i kiedy usłyszałam pozwolenie, weszłam.
-Tato zawieziesz mnie do Adama?- spytałam
-Nie mogę- powiedział nie podnosząc wzroku
-Czemu?
-Bo pracuję, spytaj mamy- powiedział kończąc tym temat
Nie było sensu dłużej prosić, bo i tak nic by z tego nie wynikło. Miałam nadzieję, że chociaż mama ma wolną chwilę. Skierowałam się od razu do jej gabinetu, wiedząc, ze ją tam zastanę. Sytuacja powtórzyła się: zapukałam, poczekałam aż dostanę pozwolenie i weszłam.
-Co chcesz?- spytała ozięble moja mama
-Zawieziesz mnie do Adama?- spytałam
-Nie. Pracuję. Spytaj ojca..
-Już pytałam..
-I co?
-Nie może- powiedziałam
-To weź taksówkę- powiedziała mama
Miałam nadzieję, ze któreś z nich się nade mną zlituje i mnie zawiezie. Nie lubiłam jeździć taksówkami, ale w sumie nie miałam wyboru. Chciałam jak najszybciej znaleźć się u Adama.
Samochód stanął przed domem równo dziesięć minut później. Miałam nadzieję, że Adam nadal jest w domu i nigdzie nie poszedł. Zawsze mógł podsłuchać rozmowę i dowiedzieć się, że mam zamiar go odwiedzić.
Niedługo potem taksówka stanęła przed wskazanym przeze mnie adresem. Zapłaciłam i podeszłam do furtki, która na szczęście była otwarta. Pchnęłam ją i znalazłam się przed frontowymi drzwiami do domu Adama. Drzwi otworzyła mi jego mama i skierowała mnie prostu do pokoju chłopaka.
-Jest w pokoju, znasz drogę- powiedziała
Poszłam w dobrze znanym mi kierunku. Zapukałam, ale nie usłyszałam żadnego pozwolenia. W sumie nie ma co się dziwić. Z pokoju dochodziła głośna muzyka, więc nawet mnie to nie zaskoczyło, że Adam nie usłyszał. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Adam momentalnie się odwrócił patrząc na mnie wrogim wzrokiem.
-Pozwolił ci ktoś wejść?!- warknął
Popatrzyłam na niego zdumiona, jednak musiałam zachować zimną krew by ta wizyta doszła do zamierzonego skutku.
-Nie, ale...- jednak nie było dane mi dokończyć
-To skoro nie udzieliłem ci zgody, to co tu kurwa robisz?!
-Chyba mnie nie wyrzucisz- powiedziałam pewnie opierając się o drzwi i patrząc spokojnie na Adama
Miałam wrażenie, że dopiero teraz do Adama coś dotarło. Popatrzył na mnie jakoś inaczej. Tak jakby wyrwał się z jakiegoś snu.
-Przepraszam, poniosło mnie- mruknął
Usiadłam na brzegu łóżka, a tuż obok mnie Adam. Nagle poczułam ogromną ochotę by go przytulić. Tak bardzo mi go brakowało. Chłopak ewidentnie nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, bo popatrzył na mnie zdziwiony. Myślał pewnie, że zacznę robić mu wyrzuty, że śmiał się tak do mnie odezwać. Popatrzyłam wprost w jego oczy. Chciałam wyczytać z nich co teraz myśli, ale nie potrafiłam. Jego twarz nie wyrażała nic. W końcu w jego oczach pojawiły się wesołe iskierki, na których widok automatycznie się uśmiechnęłam. Nie minęło nawet dziesięć sekund, kiedy oboje wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.
-To wcale nie jest śmieszne- powiedział Adam starając się mówić poważnie
-No w ogóle- potwierdziłam
Kiedy udało nam się w końcu powstrzymać się od śmiechu zrobiło się dosyć poważnie. Adam usiadł na przeciwko mnie i popatrzył mi głęboko w oczy.
-Co teraz masz zamiar zrobić?- spytał
-Nie wiem- odpowiedziałam zgodnie z prawdą- liczyłam, że mi pomożesz
___________
Ten rozdział wyszedł mi dosyć nudny i krótki.
Megan i Alan? Zobaczymy co mi wpadnie jeszcze do głowy ;D
Przypominam jakby coś o zakładce INFORMACJE O ROZDZIAŁACH gdzie umieszczam czasami z większym a czasami z mniejszym wyprzedzeniem informację kiedy bd kolejny rozdział.

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 22

Przez długi czas żadne z nas nic nie mówiło  To co usłyszałam będąc w domu odmieniło moje całe mniemanie o tej rodzinie. Czy oni są normalni? No chyba nie..
Wraz z Alanem zmierzaliśmy w stronę parku, ale żadne z nas się nie odzywało. Nie było sensu. Ta kobieta zaczęła mówić coś o dzieciach... Czy ona naprawdę myśli, że jestem odpowiednią osobą dla ich syna? Było to co najmniej śmieszne. Moi rodzice nigdy nie powierzali mi ważnych zadań bo twierdzili, że jestem nieodpowiedzialna... Nie była to prawda, ponieważ nie raz udowodniłam, że potrafię zachować się w każdej sytuacji, ale oni tego nie zauważają. Iza była zawsze tą idealną. Jeżeli ta 'idealna' osoba była w stanie zniszczyć teorię myślenia o niej przez moich rodziców, to oznaczało, że mi nigdy w pełni nie zaufają. Ja byłam zawsze ta gorsza, chociaż to Iza więcej imprezowała, wracała częściej nawalona do domu, aż w końcu zaszła w niechcianą ciążę.. Kolejna. Czasami zastanawiałam się z kim ja się tak naprawdę zadaję: Iza zachodzi w niechcianą ciążę, a niedługo potem Susan tak samo. W takich sytuacjach uświadamiałam sobie, że jestem identyczna, tylko nie mam zamiaru mieć dziecka, przed ślubem, za bardzo komplikuje to życie.
W końcu Alan postanowił przerwać niezręczną ciszę:
-Przepraszam cię za to- powiedział tak cicho, że ledwo go usłyszałam.
Popatrzyłam się na niego z niechęcią. Byłam pewna, że był dokładnie taki sam jak oni.
Widząc, że nic nie mówię, dodał:
-Wyszła z tego wszystkiego głupia sytuacja...
-Co ty nie powiesz- powiedziałam
-Proszę, nie bądź zła- powiedział. Zdziwiły mnie jego słowa, ale nie byłam w stanie tak po prostu odpuścić.
-To odkręć to z Adamem- w sumie na tym mi najbardziej zależało. Chłopak zupełnie przestał odbierać ode mnie telefony i odpisywać na sms-y.
-Dobra- zgodził się po chwili wahania- tylko daj mi jego numer. Obiecuję, że zadzwonię do niego potem, ale proszę nie bądź już na mnie zła..
-Jak mam nie być?- spytałam z powagą- Twoja mama o mało co nam ślubu nie zaczęła planować...
-Tak wiem..-powiedział spuszczając głowę- ona tak ma.. nakręca jeszcze przez to ludzi i wszyscy chcąc nie chcąc biorą udział w tym cyrku...
-Jak miło, że to dostrzegłeś- mruknęłam. Mimo, że to jego mama zaczęła, nie mogłam zapomnieć, że moja mama się do tego włączyła.
Między nami zapanowała cisza. Nie chcieliśmy się kłócić, ale jeśli nadal kontynuowalibyśmy tą rozmowę, to z pewnością by do tego doszło.
-A co o tym w ogóle myślisz?- spytał Alan wyrywając mnie z zamyślenia
-O czym konkretne ?- spytałam
-O planach naszych rodziców..- wyjaśnił
-Głupi- podsumowałam
-A może byśmy spróbowali?- spytał
-Nie
-Czemu?- spytał
-Co ci się nagle odmieniło?- spytałam- Kiedy byliśmy w moim pokoju, byłeś niemalże pewny, że będziemy w związku i, że praktycznie nie ma odwołania od tego, bo tak chcą nasi rodzice i tak musi być.. A teraz? Nagle sprawiasz wrażenie osoby, dla której zawsze jest jakieś wyjście, ale lepiej by było jakbyśmy się i tak zgodzili z rodzicami.. tylko po co?
-Megan.. to nie tak- przerwał mi- przepraszam za tamto.. poniosło mnie...
-Poniosło?- wkurzyłam się- ty wiesz co mówisz?!
W tym momencie uświadomiłam sobie, że w sumie nie obchodzi mnie to co się wtedy wydarzyło między nami. Dla mnie nie miało to praktycznie żadnego znaczenia, bo może sobie mówić co tylko chce.. Ja i tak wiem swoje i nie dam sobie czegoś wmawiać, chyba. że t osoba ma sensowne argumenty.. Natomiast teraz z powrotem, co fakt nieświadomie, weszliśmy na temat Adama. Alan najwyraźniej to wyczuł i spuścił wzrok. Wiedział, że przeholował, ale to go nie usprawiedliwiało. Jego mina była skruszona, ale nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Pewnie identyczne 'sprzedawał' swoim rodzicom, żeby mu od razu kupili to co jemu się akurat wymarzy.
-Wiesz co?- powiedziałam w końcu- nie obchodzi mnie, co o mnie myślisz i kim do cholery jesteś. Nie dzwoń do Adama, sama to sobie z nim wyjaśnię. Po prostu nie wracajmy nigdy do tego tematu.
-Nigdy?- zdziwił się
-Nigdy- powiedziałam
-Ale..
-Co znowu?- spytałam
-Oni nam nie dają spokoju...
-To się coś wymyśli. W ogóle podobno nie lubisz ograniczeń i kiedy ludzie stawiają ci jakieś granice.. Nagle chcesz posłuchać rodziców, którzy ci coś narzucają?- spytałam
-Tak chcę
-Chcesz?- zdziwiłam się- czemu?
-Bo mi się podobasz- wyznał
Popatrzyłam na niego zdumiona. To by wszystko wyjaśniało. Jednak nie miałam ochoty z nim rozmawiać, byłam zmęczona tym wszystkim, bolała mnie głowa i mimo, że był dopiero początek dnia, chciałam wrócić do domu i iść spać.
Nie odpowiedziałam, tylko szłam dalej pogrążona w myślach. Alan chyba zrozumiał, że nie chcę drążyć tego tematu, więc nagle mnie przytulił.
-Przykro mi z powodu twojej siostry...
-Co?- to była moja pierwsza reakcja na te słowa
-Twoi rodzice opowiadali nam co się stało..
-Nic ci do tego- skwitowałam
-Tak wiem, ale jakbym mógł ci jakoś pomóc, to zadzwoń.
-Dzięki- powiedziałam chociaż i tak wiedziałam, że nigdy tego nie zrobię
-Też miałem kiedyś brata...-powiedział cicho
-Miałeś? Czemu nie masz?
-Teoretycznie mam dalej, ale rodzice go oddali do adopcji..
-Co? Czemu?
-Bo to było małe dziecko.. nie mieli dla niego czasu, a to były jeszcze czasy, kiedy nie mieliśmy tyle pieniędzy i nie było ich stać na opiekunkę. Kariera była dla nich ważniejsza..
-A co z najbliższą rodziną? No nie wiem.. dziadkowie?
-Pokłócili się kiedyś. Nie poznałem ich nigdy.
-Ja też- przyznałam cicho
-A wszyscy myślą, że skoro mamy tyle kasy, to jest nam tak dobrze- zaśmiał się z goryczą
-Bo tak jest- powiedziałam- tylko trzeba to umieć wykorzystać, wynajęłam kiedyś kobietę, żeby udawała moja babcię- przyznałam
-Czemu?- spytał zdziwiony
-W szkole co roku coś organizują na dzień babci i dziadka. Szkoła prywatna zobowiązuje, a ja nie mogłam stracić dobrej reputacji. Nigdy nikt na to nie przychodził, ale postanowiłam że tym razem będzie inaczej- zaśmiałam się z własnej głupoty
-Kiedy to było?- spytał
-W zeszłym roku
-Czyli nie dawno.. Wyszło to na jaw?
-Nigdy
-A twoi rodzice o tym wiedzieli?
-Do dziś nie wiedzą, ale i tak by się nie przejęli- stwierdziłam. W końcu postanowiłam zmienić temat. Ten był za bardzo prywatny jak na rozmowę z osobą przez którą pokłóciłam się z przyjacielem- wracamy?
-Jasne- zgodził się
Całą drogę powrotną milczeliśmy. Byłam zatopiona w myślach dotyczących moich przyjaciół i Alana. Musiałam jakoś wytłumaczyć to wszystko z Adamem, ale miałam dziwne wrażenie, że będzie to trudne. Miałam nadzieję, że pomoże mi w tym Susan. Iza nie dawała znaku życia co nie było dobrym znakiem. Martwiłam się o nią, ale my byliśmy tylko dla niej zapewne obcymi ludźmi  którzy mają na przechowanie jej dziecko. W końcu Alan. Coraz częściej zastanawiałam się podczas tej rozmowy oraz teraz przy drodze powrotnej czy nie zgodzić się na to. Z tego związku z Alanem płynęło by wiele korzyści. Nic do niego nie czułam i on o tym dobrze wiedział. Postanowiłam w końcu, że najpierw porozmawiam z Susan i Adamem i tak postanowię co dalej robić. Miałam nadzieję, że mi pomogą, w końcu od tego są przyjaciele.
Poczułam w kieszeni wibracje oznaczające nadejście nowego sms.
Mama: ,, Jak z nim będziesz dostaniesz większe kieszonkowe o 20%" 
Zaśmiałam się po przeczytaniu wiadomości. Chcieli tego za wszelką cenę, ale postanowiłam nie dawać im tej satysfakcji od razu.
________________
*Przepraszam za opóźnienia ale byłam chora. Jeszcze dziś rano się źle czułam ale pojechałam do szkoły
 na..... ostatnią lekcję ( spr z polskiego ) ;D
*Wyłączyłam na razie zakładkę BOHATEROWIE bo sobie tam za bardzo namieszałam, ale tutaj macie Alana:-->
*Dziękuję za komentarze i mam nadzieję, że rozdział się podobał ;D
Nie mam niestety zbyt dużo czasu na pisanie, ale staram się wszystko pogodzić ;D

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 21

-Ja nie żartowałem- powiedział z powagą Adam patrząc mi prosto w oczy
-Jak to nie?- zdziwiłam się
Siedzieliśmy teraz na przeciwko siebie. Każde z nas chciało odgadnąć to co myśli to drugie, ale się nam nie udawało.
-Moglibyśmy przecież.. spróbować..-powiedział
-Spróbować?- powtórzyłam coraz to bardziej zdziwiona
-Megan.. przecież jesteśmy przyjaciółmi.. Czemu by nie spróbować iść o krok dalej?
-Bo to nie ma sensu- powiedziałam cicho
-Dlaczego od razu nas przekreślasz?
- Bo jeśli nam się nie uda jako parze, to w cholerę też pójdzie nasza przyjaźń... zawsze tak jest.
-Megan mamy gości!!- usłyszałam niemalże krzyk mamy i pukanie do drzwi. Co ona tu robi? Przecież, kiedy przyszedł Adam, a było to dosyć niedawno, to cały dom był pusty..
-Dobra, już schodzę! -  odkrzyknęłam i zwróciłam się do Adama- zaraz wracam
-Jasne- powiedział
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. W nich zamiast mamy, stał Alan.
-Co tu robisz?- zdziwiłam się
-Rodzice mnie wysłali na górę...Oni serio myślą o naszym związku...
-Aha- powiedziałam- wejdź
W tym samym momencie do pokoju z balkonu wszedł Adam. Oboje spojrzeli na siebie najpierw ze zdziwieniem a potem z jakąś irytacją..
-To jest Adam, mój... przyjaciel... a  to Alan, jego rodzice robią interesy z moimi...
Nie wyglądali na jakiś szczególnie sobą zainteresowanych.
-To ja zaraz wracam- powiedziałam kierując się do drzwi
Musiałam zejść na dół i według zasady przywitać się z rodzicami Alana, chociaż z drugiej strony patrząc na to jak oni zareagowali na siebie, wolałam ich nie zostawiać samych w pokoju.
-Spoko- powiedział Adam
Wyszłam. Chwilę jeszcze postałam pod drzwiami, ale nie było słychać nic konkretnego, więc poszłam dół. Spędziłam tam więcej czasu niż spodziewałam się na początku. Miałam tylko przywitać się z rodzicami Alana, ale w rezultacie zmusili mnie jeszcze do zagrana na pianinie, opowiedzenia czegoś o sobie i słuchania wszystkich pochwał o Alanie, które zdawały się nie kończyć. Kiedy w końcu udało mi się wyrwać od nich, od razu poszłam do swojego pokoju. Ku mojemu zdumieniu Adam stał przed drzwiami i ewidentnie na mnie czekał.
-Coś się stało?- spytałam
-Czemu mi nie powiedziałaś, że z nim chodzisz?!
-Bo nie chodzę..
-On mówi coś innego!
-Znaczy nie jesteśmy razem, ale o ile wiem nasi rodzice chcą zaaranżować ten związek...ale ni jesteśmy razem..
-I co?! Ty się na to zgadzasz?!- warknął
-O co ci chodzi> Nic takiego nie powiedziałam...
-Mówisz to z takim spokojem jakbyś tylko tego chciała ! Od razu widać jak na niego patrzysz !
-Adam, proszę przestań...
-Mam przestać?!- mówił coraz głośniej- przed chwilą o mało nie wyznałem ci miłości, a teraz dowiaduję się, że chodzisz z jakimś lalusiem!
-Przecież z nim nie chodzę!- warknęłam
-Czyżby?!
-Adam... zaraz.. co? Co ty powiedziałeś ? Lalusiem?- na to wspomnienie o mało się nie roześmiałam
-Bawi cię to?!- spytał
-Tak...
Adam miał świetną sylwetkę, umięśnione ręce i tors, zawsze idealne włosy. Wyglądał nieziemsko- trzeba było mu o przyznać. Fakt, ze nazwał jakiegoś kolesia lalusiem był po prostu śmieszny. Pamiętam jak nazwała tak Adama jakaś dziewczyna w  szkole. Zestawienie to było co najmniej zabawne.
Jednak nie było mi dane mu tego wytłumaczyć, bo Adam minął mnie bez słowa i wyszedł z domu. Próbowałam go zatrzymać, ale na nic się to nie zdało. Obraził się. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony bardzo mi zależało na Adamie, ale tylko jako na przyjacielu, natomiast z drugiej strony był dla mnie kimś innym, kimś wyjątkowym.
Nie miałam zbytniego wyboru. Weszłam do pokoju, gdzie czekał na mnie Alan.
-Coś ty mu za głupoty nagadał?- warknęłam
-Samą prawdę- powiedział niewinnie
-Prawdę? Nie jesteśmy razem!
-Ale chyba przyznasz, że to już tylko kwestia czasu..?- nie zdążył dokończyć bo z dołu rozległo się wołanie
-Już idziemy!- wykrzyknęłam w stronę otwartych drzwi, a do Alana powiedziałam już znacznie ciszej- z tobą porozmawiam później
-Spoko- mruknął bez przekonania ale za to z drażniącym mnie uśmieszkiem
Zeszliśmy na dół, gdzie z jakimś wyjątkowym zniecierpliwieniem czekali na nas nasi rodzice.
-Tak?- spytałam
-Musimy z wami poważnie porozmawiać...
Alan spojrzał na mnie miną ewidentnie mówiącą: ,,Widzisz.. zaczęło się..."
-Tak?- spytałam starając się na niego nie patrzeć
-Nasze rodziny znają się już bardzo długo i się przyjaźnią..- zaczęła moja mama
Wolałam przemilczeć fakt, że ja ich znam zaledwie od dwóch dni.
-Długo też prowadzimy z sobą interesy- dodał ojciec Alana
Tego też dowiedziałam się zaledwie dwa dni temu...
-Sądzimy, że jeśli jesteście w identycznym wieku i jak widać dobrze się dogadujecie, to może powinniście się poznać bliżej?- zasugerowała mama Alana.
'Sugerowanie' to było złe słowo. W jej głosie było coś władczego. Nie sugerowała nam tego, ani nas nie prosiła, ona... kazała.
Żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Spojrzałam na Alana. Jego twarz nie wyrażała już tego co jeszcze przed chwilą. Kiedy rozmawiałam z nim w moim pokoju, sprawiał wrażenie, jakby chciał ze mną być i wiedział, że jest coraz to bliżej 'zwycięstwa'. Teraz natomiast, jego twarz nie wyrażała zupełnie nic, tak jakby się w ogóle tego nie spodziewał- a przecież sam mi powiedział o tym, że rodziny chcą nas zeswatać.
-Co na to powiecie?- spytała moja mama
Znowu cisza. W końcu odezwał się Alan.
-To ciekawe- stwierdził
-Prawda?- ucieszyła się jego mama- będziecie idealną parą. Megan jest od ciebie zaledwie rok młodsza, więc będzie to wyglądać jeszcze lepiej, niż jakbyście mieli po tyle samo lat... Może chcielibyście pojechać razem na wakacje? A nie.. faktycznie to jeszcze za wcześnie, ale taki wyjazd na kilka dni, to chyba dobry pomysł, jak myślicie?
-Yyy- to było jedyne co byłam w stanie z siebie wydusić
-Jasne mamo, zastanowimy się nad tym i damy ci znać- powiedział Alan trochę zmieszany
-To świetnie, bo jeżeli już wasz związek jest w rozkwicie to trzeba go pielęgnować...
Zaraz.. co ona powiedziała ???? Jaki związek? Nie jesteśmy przecież razem ! Ale zanim zdążyłam zareagować mama Alana mówiła już dalej.
-No więc.. Może spędzimy razem święta Bożonarodzeniowe? - spytała
-Przecież Boże Narodzenie jest w grudniu a mamy koniec lipca- powiedziałam za co zostałam przez moją mamę skarcona wzrokiem
-No tak tak- nie przerywała sobie mama Alana- ale trzeba już zacząć nad tym myśleć.. może Wyspy Kanaryjskie? Co wy na to?
Najbardziej bałam się tego co miało się zdążyć w tej chwili. Momentu, w którym rozkręci się moja mama.
-Ależ oczywiście- zgodziła się- to jest świetny pomysł, prawda kochanie?-spytała zwracając się do taty
Tata tylko pokiwał twierdząco głową.
-Chyba, żeby jechać w sierpniu jeszcze gdzieś- powiedział po chwili namysłu- przecież dalej są wakacje...
-I to jest dobry pomysł- stwierdziła mama Alana- a może chcielibyście pojechać gdzieś sami?- spytała zwracając się do mnie i Alana
-Jak to sami?- spytał zdziwiony Alan
-No wiecie.. żebyście mogli być sami.. w jakieś romantyczne miejsce..
-Sami?-powtórzyłam
-Sami- potwierdziła- w hotelu zamówi się jeden pokój.. Przecież nawet jakbyśmy chcieli dla każdego z was osobny to to by była strata pieniędzy...
-Czemu?- zdziwiłam się
-Bo pewnie i tak co noc spalibyście nie dość że w jednym pokoju to jeszcze w jednym łóżku..
-Wcale nie- zaprotestowałam
-I tak wiemy swoje- stwierdziła- tylko pamiętajcie.. żeby dzieci z tego nie było..
-Mamo błagam przestać- warknął Alan
-No patrzcie jak się obruszył! - powiedziała- planujecie już jakieś że tak gwałtownie zareagowałeś?
-Nie!- prawie krzyknął
-To dobrze, bo trochę by dziwnie było jakby Megan zaszła w ciąże przed 18-stką...
-Wydaje mi się, że pani przesadza- powiedziałam.
Miałam na myśli z tym, że nie jesteśmy przecież razem, ale ta kobieta zupełnie mnie opacznie zrozumiała.
-Skoro chcesz mieć dzieci przed 18-stką to to jest twój wybór. Ale będziecie wtedy mieszkac razem czy osobno?- spytała
Popatrzyłam błagalnie na Alana.
-Dobra wychodzimy. Biorę Megan na spacer.
_________________________
* Nie zamierzałam kończyć bloga xd
Chciałam propos Prima Aprilis sprawdzić jak czytelnicy zareagują na koniec bloga ;D Plan był taki:
Na jednym blogu miałam umieścić taką krótką notkę, a na drugim zakończenie z dopiską ,,Prima Aprilis" na samym dole. Bardziej się udało na moim drugim blogu, bo pisząc zakończenie zupełnie pozmieniałam losy bohaterów, każdy był z kimś innym xd
Ale i tutaj się nie zawiodłam xd Fajnie, że nie chcecie by ten blog był zakończony xd
Więc nadal będę Was męczyć moimi wypocinami xd
Chciałabym dodawac częściej rozdziały ale nie mam jak. Bo nawet jeśli mam pomysł, to zazwyczaj nie mam czasu by to napisac..Ale staram się jak mogę ;D

Dostałam drugą nominację do The Versatile Blogger. Tym razem od Sandra Tenteges


Nominowany powinien:
- pokazać nagrodę The Versatile Blogger.
- ujawnić 7 faktów o sobie.
- nominować 10 blogów i poinformować o tym ich autorów.
Fakty o mnie:

- podziękować nominującemu na blogu.


1. Nienawidzę odpowiadać na pytania w Liebster Award ani w The Versatile Blogger, ale ciesze się z każdej nominacji co mnie jednocześnie zmusza do odpowiadania ;D
2. Zaczęłam prowadzić swojego 1 bloga, żeby sprawdzić czy dam radę- wciągnęło mnie to i jest to już mój 3 Blog xd
3. Łatwo mnie wzruszyć 
4. Nie mam żadnych planów na przyszłość
5. Bardziej przejmuję się moim blogiem niż szkołą
6. Nie znoszę ludzi, którzy ciągle kłamią
7. Chciałabym pojechać kiedyś do Londynu

Nie nominuję żadnych blogów, bo nie mam w sumie kogo nominować xd