wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 39 (8)

Samolot zaczął powoli przygotowywać się do lądowania, a ja miałam coraz to większe obawy. Moje serce było jednocześnie w dwóch miejscach, których nie dało się pogodzić. Z jednej strony byłam szczęśliwa, że znowu przyjechałam do Polski, a z drugiej zła sama na siebie, że posłuchałam Max'a i wsiadłam do tego samolotu. Powinnam z nim zostać, pomóc mu, tak jak on pomógł mi, kiedy tego potrzebowałam.
Po około dwudziestu minutach, stanęłam na płycie lotniska, mając nadzieję, że ktoś po mnie przyjechał. Max wspominał, że dzwonił do chłopaków, ale ja się z nimi w ogóle nie skontaktowałam. Nie potrafiłam zdefiniować dlaczego. Może temu, iż bałam się jak będą mnie teraz traktować. Zbliżając się do Max'a oddalałam się od przyjaciół i odwrotnie.
-Nareszcie jesteś- usłyszałam za sobą głos, kiedy czekałam na swoją walizkę
Odwróciłam się powoli i stanęłam twarzą w twarz z Adamem.
-Wróciłam- wyszeptałam
-Tylko na ile?- spytał nie ukrywając złości
Wzruszyłam tylko ramionami. Nie wiedziałam jaka powinna być moja odpowiedź. Byłam pewna jednego, że po tych dwóch tygodniach wrócę do Londynu. Nie wiedziałam tylko czy na stałe, czy tylko na jakiś czas. Mieszkając z Max'em wiodłam dosyć spokojne życie. Często miałam wrażenie, że mieszkając z rodzicami więcej się działo. W Londynie dużo imprezowaliśmy, ale Max zawsze mnie pilnował, by nic się nie stało. Niejednokrotnie kazał mi zostawać w domu bo twierdził, że na niektórych imprezach są ludzie, którzy nie powinni mnie poznać, bo wtedy nigdy nie wykręcę się z tego ,,interesu". Wielokrotnie mówił, że dla niego jest już za późno. Żałował, że w ogóle zaproponował mi coś takiego. Uważał, że nie darowałby sobie jakby coś mi się stało..
Wsiadłam do samochodu Adama. Zastanawiało mnie dlaczego nie ma Alana, ale postanowiłam się spytać go o to trochę później. Samochód Adama był zupełnie inny niż te, którymi zwykłam jeździć w Londynie. Wiedziałam, że będę musiała przywyknąć do jeżdżenia po prawej stronie drogi. Mimo, że od zawsze widziałam jak wszyscy poruszają się tą stroną, to ani razu nie miałam okazji tak prowadzić samochodu.
Siedziałam teraz w samochodzie, który należał do rodziców Adama i zastanawiałam się co dalej będzie. Adam z pewnością, będzie nalegał bym spotkała się z własnymi rodzicami, ale szczerze mówiąc nie zależało mi na tym. Tak samo jak im nigdy nie zależało na mnie. Dobrze wiedziałam, że jeżeli firma ojca stanie na nogi, albo założy nową, to z powrotem będzie tak pochłonięty pracą iż nie będzie zwracać uwagi na nic innego..
-Za chwilę będziemy- moje rozmyślania przerwał głos Adama
-Świetnie- odpowiedziałam
Znów nastąpiła kłopotliwa cisza. Kiedyś czegoś takiego nie było.. Zaledwie pół roku, zmieniło nas oboje. Zawsze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nawet, kiedy się pokłóciliśmy, prędzej czy później i tak się dogadywaliśmy. A teraz? Miałam wrażenie, że go nie znam, że jesteśmy dla siebie zupełnie obcymi ludźmi.
-Jak Alan?- spytałam po krótkiej chwili
Adam na chwilę oderwał wzrok od drogi i na ułamek sekundy spojrzał na mnie.
-Po co pytasz?- spytał z nie kryjąc sarkazmu
-Bo mnie to interesuje- odpowiedziałam zaskoczona jego tonem głosu
-Posłuchaj- zaczął- jedziesz teraz do mnie. A o Alanie zapomnij. On nie chce ciebie widzieć.
-Słucham?- spytałam zaskoczona- dlaczego?
-Jeszcze pytasz?!- krzyknął
-Ale o co chodzi?- wystraszyłam się
-Po prostu daj mu spokój, chyba tyle potrafisz..
Słowa Adama bardzo mnie zabolały, ale nie odezwałam się, mimo, iż język mnie świerzbił by coś powiedzieć. Adam uznał to najprawdopodobniej za zgodę i nie widział nic złego w tym jak się do mnie odezwał. Ja z kolei przez cały czas zastanawiałam się co mogło się stać. W końcu doszłam do wniosku, że to zapewne jest spowodowane naszą ostatnią rozmową telefoniczną
Wyciągnęłam komórkę z tylniej kieszeni w celu skontaktowania się z Alanem. Miałam nadzieję, że chociaż on wyjaśni mi co się tutaj dzieje. Jednak Adam był szybszy.
-Nie radzę ci do niego pisać nawet
-Czemu?- spytałam
-Bo ci i tak nie odpisze, a pisząc do Alana tylko go wkurzysz
-Powiesz mi może o co chodzi?
-Myślę, że tego nie pojmiesz- zaśmiał się ironicznie
-Dlaczego?- spytałam
-Posłuchaj- zaczął- będziesz mieszkać u mnie przez dwa długie tygodnie, a przynajmniej do czasu, kiedy twój kochaś nie zadzwoni, że możesz wrócić. Więc jeżeli nie chcesz wylądować na ulicy to lepiej...
-Co?- prawie krzyknęłam- o co ci kurwa chodzi?
-Nie takim tonem- zarządził- chodzi mi o to, że mieszkając pod moim dachem masz się trzymać pewnych zasad..
-Zasad?- powtórzyłam krzyżując ręce
-Tak- potwierdził- przede wszystkim zero wychodzenia z domu wieczorem, zero imprez, spotkań towarzyskich. Nie wolno ci także kontaktować się z Alanem..
-Ty sobie jaja robisz, tak?- spytałam
-Nie przerywaj mi!- warknął
-Zatrzym się- poleciłam
-Nie mów mi co mam robić- wycedził przez zęby
-Zatrzym to cholerne auto!- krzyknęłam
Adam uśmiechnął się ironicznie, ale zatrzymał samochód. Momentalnie z niego wysiadłam i wzięłam swoje walizki z bagażnika.
-I gdzie pójdziesz?- spytał Adam z drwiącym uśmiechem na twarzy- do rodziców?
Nie odpowiedziałam, tylko bez słowa udałam się dobrze znaną mi ulicą. Nie opłacało się mi wzywać taksówki, bo do pierwszego hotelu miałam nie całe dziesięć minut pieszo.
-Megan!- usłyszałam wołanie
Odwróciłam się i spojrzałam na Adama, który także wysiadł z samochodu.
-Co chcesz?- spytałam
-Wsiądź do samochodu- jego głos nadal był władczy, ale w oczach można było dostrzec prośbę
-Nie- powiedziałam pewnie odwracając się. Nie zdążyłam ujść nawet trzech kroków, kiedy Adam do mnie dobiegł i chwycił mnie za rękę
-Przepraszam- wyszeptał spuszczając głowę
-Cześć- powiedziałam i odeszłam
Nie wiedziałam co było przyczyną takiego zachowania u Adama, ale wolałam tego nie dociekać. Nie podobało mi się to co powiedział do mnie, ale domyśliłam się iż miał ku temu powód. Nie powinnam była tego tolerować, ale byłam zbyt zmęczona. Było pewne, że byśmy się pokłócili, a tego nie chciałam.
Dotarłam do hotelu chwilę później, zameldowałam się i poszłam do pokoju. Nawet się nie rozpakowałam, tylko momentalnie poszłam pod prysznic. Miałam nadzieję, że pomoże mi to pozbierać myśli.
Wychodząc owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do szafki na której miałam komórkę. Tak jak się spodziewałam miałam kilka nieodebranych połączeń od Adama, ale ani jednego od Max'a. Martwiłam się o niego, a chłopak miał przez cały czas wyłączoną komórkę. Zrezygnowana wybrałam numer do Alana. Niestety tak jak przewidywał Adam- nie odebrał. Spróbowałam jeszcze raz. Za szóstym sygnałem odebrał.
-Co?- jego ton głosu, tak samo jak Adama nie należał do najmilszych.
-Hej, tu Megan- powiedziałam ostrożnie
-Wiem- to podsumowanie zupełnie mnie zaskoczyło. Korzystając z okazji, że odebrał połączenie, musiałam nawiązać rozmowę. Zapewne wiedział już co wydarzyło się w drodze z lotniska, więc udawanie, że wszystko jest w porządku było po prostu nie na miejscu.
-Spotkamy się?- zaproponowałam
-Nie.
-Dlaczego?- zdziwiłam się
-A co? Adam ci nie wyjaśnił tego wystarczająco?!- warknął
-Prawdę mówiąc nic mi nie wyjaśnił- przyznałam
-Jesteś taka głupia czy udajesz?- spytał z ironią
Moja cierpliwość kończyła się z każdą chwilą coraz bardziej. Nie mogłam dać im sobą tak pomiatać. Na początku nie chciałam wywoływać kłótni- teraz było mi już wszystko jedno. Nie miałam pojęcia dlaczego się na mnie obrazili, tylko nie potwierdzone podejrzenia.
-Alan- zaczęłam- nie mam pojęcia co ode mnie chcecie, ale w stosunku do mnie jesteście co najmniej chamscy. Wasze zachowanie sprawia, że mam was coraz bardziej w dupie, więc mam propozycje żebyście się zastanowili do czego dążycie. Jeżeli chcecie zerwania ze mną kontaktu, nic prostszego. Po tej rozmowie możecie się już do mnie nie odzywać..
Kiedy skończyłam zdanie, rozłączyłam się i wyłączyłam komórkę, mimo, że wiedziałam, iż nie jest to konieczne. Alan z pewnością najpierw zadzwoni do Adama by go o wszystkim poinformować. Zadziwiające: najpierw się nienawidzili a teraz przyjaźnią. W końcu sama tego chciałam.. Następnym razem powinnam uważać na to czego chce.
Ubrałam się i wyszłam na spacer. Nie byłam w Polsce tyle czasu... W Londynie można było spotkać wielu Polaków, ale teraz to było coś innego. Tutaj wszyscy mówili w ojczystym języku, co sprawiło, że poczułam się lepiej. Nie przejmowałam się już zbytnio humorami Adama i Alana. Byłam pewna, że kiedyś dowiem się prawdy, że wyjaśnimy sobie wszystko.
Po godzinie chodzenia po mieście w końcu wróciłam do hotelu i włączyłam komórkę, na wypadek gdyby Max próbował się ze mną skontaktować. Niestety miałam znowu kilka nie odebranych połączeń od Adama. Nie na to liczyłam.

Kolejny dzień

Wciąż nie odbierałam połączeń od Adama. Max i Alan za to nie próbowali się ze mną skontaktować. Musiałam to wszystko przemyśleć. Zachowanie chłopaków poprzedniego dnia budziło we mnie dziwne odczucia. Chciałam z jednej strony wszystko wyjaśnić, ale bałam się tego co mogę się dowiedzieć. Miałam przeczucie, że sedno tkwi w moim niezdecydowaniu. Z jednej strony odrzucałam Alana, a z drugiej pragnęłam jego obecności. Problem tkwił we mnie. więc jak go usunąć? ,,Zdecydować się czego chcesz" podpowiadał mi jakiś głos w mojej głowie. Tylko jak. Nie mogłam teraz dawać żadnej nadziei Alanowi, bo nie wiedziałam jak szybko wrócę do Londynu..

Moja komórka zadzwoniła po raz kolejny. Tym razem było to...Alan....Moje zdziwienie było bezgraniczne. Po piątym sygnale odebrałam.
-Słucham- powiedziałam
-Sprawdź e-mail. Czeka tam coś na ciebie- usłyszałam.
Alan rozłączył się. Nie wiedziałam co to znaczy, ale w jednej chwili byłam przy laptopie. Błagałam urządzenie by załączyło się odrobinę szybciej. 
Weszłam na portal, na którym miałam e-mail i zalogowałam się. Tak jak przewidywał Alan, czekała tam od niego wiadomość.
,,Pamiętasz jak mówiłem Ci, że lubię rapować? Dzięki Tobie nagrałem demo. Sam nie wiem czy powinienem Ci dziękować czy nienawidzić.."
Zaskoczona weszłam w załącznik...
Faktycznie była to piosenka..
Drżącą ręką włączyłam PLAY..

____________________________________________________

Sama jeszcze nie wiem co zrobić z tym blogiem...
Po wakacjach nie chce mi się jeszcze bardziej pisać niż przed...
W sumie mam jeszcze trochę czasu...