wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 36 (5)


Moje życie stało się bardzo skomplikowane. Momentami Max śmiał się, że mam dwie osobowości. Jedna to jest ta, kiedy spotykam się z Alanem i Adamem, a druga to ta z Londynu. Wiedziałam, że nie da się ich połączyć. Nawet nie warto próbować, bo po co? Dobrze wiedziałam, że KAŻDA nawet najmniejsza próba, nie tylko zakończy się fiaskiem, ale także daleko idącymi konsekwencjami. Minęło kilka tygodni od kiedy Adam i Alan opuścili Londyn. Przez ten cały czas nie miałam z nimi najmniejszego kontaktu. Max miał rację, że muszę go ograniczyć. Nie było innego wyjścia. Jeśli coś poszłoby w złym kierunku, pierwszy trop pójdzie na nich, a oni nie mają z tą sprawą nic wspólnego. Wszelkie fałszywe podejrzenia mogłyby im zaszkodzić, a nawet zniszczyć o nich opinię. Zadawanie się z kimś takim jak ja? Nigdy nie kojarzyło się to z czymś dobrym.  Podobno miałam zły wpływ na ludzi...
-Zapomnij o nich, taka dobra rada ode mnie- usłyszałam obok siebie
Nie musiałam nawet odwracać głowy by wiedzieć, że to Max. Usiadł obok mnie i położył dłoń na moim ramieniu.
-Nie są tego warci- dodał po chwili
-A jeśli są?- spytałam szeptem
-To wtedy masz problem- powiedział z ociąganiem
Umilkłam, bo nie wiedziałam, czy jakieś słowa mogłyby odzwierciedlić to wszystko co chciałam wyrazić. Nie było takiej możliwości. Adam i Alan byli dla mnie bardzo ważni, a ja tak po prostu musiałam ich zostawić. W zeszłym tygodni zmieniłam numer telefonu.
-Chodź- powiedział ciągnąc mnie za rękę- czas się zabawić
Mimo, że te słowa brzmiały co najmniej dwuznacznie, to dobrze wiedziałam, że Max ma na myśli imprezę w jednym z klubów. Musiał teraz bardzo uważać. Oboje musieliśmy.
-Nie wiem czy to dobry pomysł- powiedziałam po chwili
-Nie możemy wiecznie się ukrywać- zaśmiał się- bo wtedy zaczną coś podejrzewać
Miałam nadzieję, że się nie mylił. Bez słowa wstałam i poszłam do swojego pokoju się przebrać. Nie wiedziałam jeszcze, że ta noc miała odmienić wszystko, co się do tej pory zdarzyło, że od teraz wszystko będzie wyglądać inaczej. 
Wyszliśmy z domu równe pół godziny później i skierowaliśmy się do samochodu Max'a.
-Nie przejmuj się tak- powiedział Max obejmując mnie
-Łatwo ci mówić- westchnęłam
Jazda nie należała do jakiś szczególnie ciekawych. Oboje milczeliśmy zatopieni w własnych myślach. Moje wciąż były przy Alanie i Adamie. Kochałam ich. Nawet Susan mimo, że nasze kontakty nagle z dnia na dzień stały się zimne i pozbawione wszelkich emocji.
Max spojrzał na mnie jakimś nieobecnym wzrokiem.
-Co się stało?- spytałam
-Mamy towarzystwo- wyjaśnił rozglądając się z zdenerwowaniem
-Gdzie?- spytałam patrząc do lusterka.
Dopiero po chwili dostrzegłam czarnego mercedesa jadącego tuż za nami już jakiś czas.
-Kto to jest?- spytałam
-Wolisz nie wiedzieć- mruknął skręcając gwałtownie w jakąś przecznicę.
-Czego mi jeszcze nie powiedziałeś?- spytałam próbując się uspokoić
-Wiesz prawie wszystko..
-Prawie?!
-Kurwa-mruknął patrząc w lusterko
-Powiedz mi, kto to jest, proszę
-Kiedy przyjechałaś do Londynu, miałem dość korzystną transakcje z jednym gościem
-I co się stało?- spytałam
-Przegiąłem... Dałem mu zły towar
-Zły?- zdziwiłam się
-Za słaby- mruknął- i za drogi
-I co? Nie dało się tego odkręcić?
-Było już za późno...
-A teraz?- spytałam
-Teraz sam nie wiem co się stanie. Jestem w kropce.
Nastała chwila ciszy. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Sytuacja była dosyć skomplikowana. Wiedziałam, że to nie są przelewki...
Wjechaliśmy w jeszcze inną uliczkę. Za każdym razem miałam nadzieję,że Max wie gdzie jedzie. Jeśli ulica okazała by się ślepym zaułkiem...
Po chwili Max zatrzymał samochód.
-Co jest?- spytałam przerażona
-Twoja podróż kończy się tutaj- powiedział
-Słucham?!- krzyknęłam
-Wysiadasz- powiedział- pośpiesz się bo cię złapią. Od razu uciekaj. Skontaktuje się z Tobą niebawem. Nie mów nikomu co się tutaj wydarzyło. No już!
-Ale
-Żadnego ale!- krzyknął wyraźnie zdenerwowany
Dosyć niechętnie opuściłam samochód i skierowałam się biegiem w stronę parku. Wołłam nie wiedzieć co teraz może się wydarzyć..
Max ruszył z piskiem opon tuż po tym jak opuściłam samochód. Miałam dziwne wrażenie, że nie chodziło tu tylko o towar. W grę wchodziły także różne prywatne porachunki. Ta sprawa mogła mieć głębsze dno niż mi się wydawało. Czy powinnam teraz wrócić do domu? Czy to zbyt niebezpieczne? Nie potrafiłam w tym momencie podjąć żadnej sensownej decyzji. Wciąż miałam jedną myśl: co teraz będzie z Max'em? Był środek nocy, a ja stałam w jakimś parku. Miałam kilka kilometrów do domu. Piesza wędrówka nie wydawała mi się korzystną opcją w takiej sytuacji. Musiałam zamówić taksówkę. Ciekawiła mnie jedna rzecz. Co to za transakcja, skoro konsekwencje pojawiły się dopiero po pół roku...
_____________________
Przepraszam, że rozdział taki krótki i trochę bez sensu, ale miałam straszny mętlik...
Teraz przynajmniej wiem już na czym stoję...
Zdarza się, że nie ma mnie całymi dniami w domu, więc rozdziały będę pisać nocami..
Przed opublikowaniem czytałam rozdział kilkakrotnie więc mam nadzieję, że nie umknęły mi tym razem żadne błędy.. ;D

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 35 (4)

Opadłam zmęczona na łózko, chociaż wiedziałam, że i tak nie zasnę. Kolejny ciężki dzień, trudna noc, ale udało się. Zaliczyłam kolejny sukces w mojej nowej ,,karierze". Max jednak wiedział co robi. Cieszyłam się, że mu zaufałam, chociaż wiedziałam, że źle robię. Miałam już wystarczającą ilość pieniędzy odłożonych na studia, teraz moim celem stało się zbieranie na mieszkanie. Nie mogłam przecież wiecznie mieszkać u Max'a biorąc pod uwagę, że nie wyglądało to najlepiej z perspektywy innych ludzi.
Tak bardzo tęskniłam za Polską. Za Adamem i Alanem. Za Susan.. Co było dziwne, także za rodziną..
Jednak poprzez brak czasu, nie mogłam nawet do nich zadzwonić. Jedynym momentem, kiedy było to możliwe- była noc, ale godziny poranne około czwartej, wtedy wracałam do domu. U nich była wtedy piąta, ale nie miałam sumienia ich budzić. Zresztą od razu, kiedy wracałam, kładłam się do łóżka i wstawałam trzy godziny później. Pobyt w Londynie nie należał do najmilszych wypoczynkowo, ale mogłam jednocześnie się uczyć i ,,pracować". O ile oczywiście to co robię można było nazwać pracą, a już przynajmniej nie legalną..
Coraz częściej zastanawiałam się czy od teraz własnie tak będzie wyglądać moje życie. Żyłam w ciągłym stresie i nie miałam czasu dosłownie na nic. Chciałabym to zmienić, ale nie mogłam. Dzięki Max'owi miałam pieniądze i dach nad głową. Jednak oczywiste było, że musiałam uważać na każdym kroku. Jeden niewłaściwy ruch i wszystko mogło się posypać jak domino, a tego należało uniknąć.
Coraz częściej myślałam nad moim ,,związkiem" z Alanem. Nie miał on sensu, bo nie chciałam go skrzywdzić. Mimo swojego uporu i zbytniej pewności siebie, był naprawdę wartościowym chłopakiem. Po wyjeździe do Londynu dobrze wiedziałam, że na niego nie zasługuję. Byłam teraz już zupełnie inną osobą. Bliższy kontakt z kimkolwiek mógł powodować tylko kłopoty i to w dwie strony.
Mimo zmęczenia wstałam ponownie z łóżka i skierowałam się do pokoju Max'a. Zapukałam i czekałam, aż Max podejdzie i je otworzy.
-Co?- spytał zaspany
-Możemy porozmawiać?- spytałam
-Teraz?- spytał ziewając
-Tak- powiedziałam- tylko chwilę
-Wchodź- powiedział niezbyt zadowolony
Weszłam do równie dużego i przestronnego pokoju jak mój i usiadłam na brzegu łóżka.
-Co jest?- spytał siadając obok mnie
-Mam problem- powiedziałam przytulając się do chłopaka
-Jaki?- spytał delikatnie mnie przytulając
-Z Alanem i Adamem- wyjaśniłam- kocham ich. Adama jak brata, a Alana... Alana trochę inaczej...
-To chyba dobrze, nie?- zaśmiał się
-Nie- zaprzeczyłam a po policzku spłynęła mi samotna łza
-Kochasz Alana.. A on ciebie, nie rozumiem dlaczego miała by to być zła informacja...
-A jak coś się stanie? Coś pójdzie w złym kierunku?- powiedziałam jednym tchem spoglądając na chłopaka
-Zranisz go- stwierdził po chwili
-No własnie- przyznałam- zranię i stracę
-Więc co chcesz zrobić?- spytał
Na kolejny weekend zaprosiłam do Londynu Adama i Alana. Zadzwoniłam do nich i poinformowałam, że to mój jeden z  nielicznych wolnych dni, więc jeżeli chcą mnie odwiedzić to własnie wtedy. Zgodzili się od razu. Max stwierdził, że oddaje nam cały dom do naszej dyspozycji. Zdziwiłam się bardzo, ale Max dodał tylko, że mi ufa i wie, że będzie to dla mnie trudne. W końcu zgodziłam się.
Kilka dni później wyjechaliśmy na lotnisko po chłopaków. Adam pocałował mnie w policzek, a Alan...w usta. Kiedy chciał to zrobić ponownie odwróciłam głowę udając, że tego nie zauważyłam. Nie byłam pewna jak powinnam się zachować. Kiedy dojechaliśmy, razem z Alanem i Adamem wyszłam z samochodu, a Max odjechał. Stwierdził, że spędzi te dwa dni u kolegi. Jednak dobrze wiedziałam, że będzie imprezować od rana do wieczora w klubach.
-Dziwne, że Max zostawił ci dom na dwa dni..- powiedział Adam wchodząc i z uznaniem rozglądając się po wnętrzu
-Tak, też się zdziwiłam- przyznałam
Po chwili poczułam dłonie Alana na swoich biodrach. Odwróciłam się i popatrzyłam z smutkiem w jego oczy.
-Musimy porozmawiać
Alan momentalnie zrozumiał, że nie będzie to przyjemna wiadomość i uśmiech znikł mu z twarzy. Adam stwierdził, że musi się rozpakować i skierował się do pokoju, który na weekend dzielił z Alanem.
-Coś się stało?- spytał Alan, kiedy zostaliśmy już sami
-Tak- powiedziałam- nie możemy być razem
-Dlaczego?- zdziwił się
-Bo do siebie nie pasujemy- powiedziałam
-Ale wtedy w Polsce.. Dogadywaliśmy się...
-Tak, ale to było tylko wtedy- powiedziałam, chociaż to zdanie nie miało najmniejszego sensu- a w ogóle związek na odległość nie ma szans
-Obiecałaś, że wrócisz- przypomniał mi
-I wrócę- powiedziałam- tylko jeszcze nie wiem kiedy
-Będę na Ciebie czekać- powiedział po chwili głaszcząc delikatnie mój policzek
-Nie ma sensu- odparłam odsuwając się
-Nie mów tak- powiedział
-Ale to prawda- powiedziałam nie patrząc mu już w oczy- nie chciałam mówić Ci tego przez telefon, wolałam osobiście...
Alan patrzył na mnie przez dłuższy czas, a potem powiedział coś co mnie najbardziej zabolało.
-Mam nadzieję, że te dwa dni miną szybko
Nie chciałam usłyszeć tych słów. Sama miałam mętlik w głowie. Chciałam zbyt wiele- dobrze to wiedziałam. Nie potrafiłam wybrać. Byłam zagubiona. Myślałam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi, ale jak się okazało myliłam się. Znowu.
Alan minął mnie i skierował się do swojego pokoju. W tym samym momencie drzwi się otworzyły i ukazał się w nich Adam.
-Co jest?- spytał patrząc na minę Alana
-Nie wkurwiaj mnie- warknął chłopak i wszedł do środka
-Co się stało?- spytał zdezorientowany Adam patrząc na mnie
-Powiedziałam, że do siebie nie pasujemy- wyjaśniłam
-Przecież to nie prawda- zdziwił się
Popatrzyłam na niego zdumiona. Adam staje po stronie Alana? Ile jeszcze się zmieniło odkąd wyjechałam?
Miałam wrażenie, że znam ich coraz mniej.

Dwa dni? Zamiast minąć szybko i bezboleśnie, ciągły się niemiłosiernie. Chciałam za wszelką cenę odbudować przez ten czas, to co straciłam, ale nie potrafiłam. Wiedziałam, że zraniłam uczucia Alana, ale nie miałam wyboru. Miałam nadzieję, że mi to wybaczy, jeśli kiedykolwiek dowie się dlaczego to zrobiłam. Liczyłam, że kiedyś będę mogła mu to wszystko opowiedzieć, bez obawy, że coś się może stać.
Razem z Max'em odwieźliśmy chłopaków na lotnisko. W samochodzie panowała cisza, jakiej pewnie jeszcze tu nie było. Max czuł, że wszystko potoczyło się inaczej niż sobie tego życzyłam i wolał się nie odzywać. Alan był na mnie wściekły, a Adam wolał się nie wtrącać. Miałam mu za złe, że nie próbował niczego zrobić. kiedyś byliśmy ze sobą bardzo blisko, co się stało? Przecież miało tak być zawsze !
-Do zobaczenia- powiedziałam cicho stojąc na lotnisku. Przez całą noc zastanawiałam się jak będzie wyglądać nasze pożegnanie
-Cześć- odpowiedzieli oboje
-Tylko tyle?- wkurzyłam się
-A co chcesz więcej?- spytał Alan robiąc krok w moją stronę
-Cokolwiek- wyszeptałam
Alan ujął w dłoniach moją twarz i popatrzył się głęboko w oczy.
-Będę za tobą tęsknił- powiedział prawie szeptem
Uśmiechnęłam się delikatnie.
Alan przybliżył się jeszcze trochę tak, że nasze nosy prawie się stykały.
-Co robisz?- spytałam
-Będę tęsknił....- złączenie się naszych ust przerwało Alanowi w środku zdania
-Ja też- powiedziałam odwzajemniając pocałunek.
_________________________________________________________
Sama nie wiem od czego zacząć...
1. Poprzedni rozdział celowo nie był pisany z perspektywy Megan ;D
2. Susan jeszcze pojawi się w blogu więc spokojnie
3. Więcej rozdziałów w krótszym czasie? To jest niemożliwe...
Są wakacje i nie mam zamiaru całymi dniami siedzieć przed kompem..
Gdzieś czytałam, że Blog powinien sprawiać przyjemność, a nie być pracą na cały etat..
I tak już czuję, że sie rozsypuje... Musze nad nim posiedzieć i jakoś posklejać w jedną całość. Za dużo rzeczy zostawiłam na ,,jak wrócę z wakacji"...

Także następny rozdział za tydzień <3

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 34 (3)

-Co to kurwa ma być?!- to pytanie zadaję sobie każdego dnia od dwóch miesięcy.
Miłość? Coraz częściej mam wrażenie, że coś takiego po prostu nie istnieje. Jakim cudem można zakochać się w ciągu zaledwie dwóch tygodni tak, aby potem cierpieć przez następne dwa miesiące, a może i dłużej ? 
Zawsze twierdziłem, że miłość jest chujowa, aż w końcu poznałem ją, dziewczynę, która miała mnie w dupie. Dziewczynę, której byłem potrzebny, aby spełniła swoje marzenia. Przez cały czas manipulowała mną jak tylko chciała. Na początku grała niedostępną, by potem udawać, że czuje coś więcej. 
Obiecała, że wróci... Nie wróciła. Minęły już dwa długie miesiące, podczas których ani razu nie słyszałem jej głosu. Raz w tygodniu przychodzą tylko bezwartościowe sms-y typu ,,Wszystko u mnie w porządku. Całuje ;* " czy ,,Wszystko w porządku, mam pracę, odezwę się niebawem ;*". Nigdy się nie odzywała. Nie odbierała telefonów, czasami tylko odpisywała na sms-y, ale nie wynikało z nich kompletnie nic. Kurwa jaki ja byłem głupi... 
Wplątałem się w coś, co nie ma sensu. 
Tak jak Megan przewidywała, jej rodzice w ogóle nie przejęli się tym, że ich córka wyjechała sama do Londynu, nawet nie skomentowali faktu iż wyjechała bez pożegnania. Miałem dziwne wrażenie, że... nawet się ucieszyli... 
Dobrze wiedziałem, że nie tylko ja ją kocham... Wiele nocy przesiedziałem razem z Adamem w klubach.. Znał ją lepiej. Twierdził, że na pewno sobie poradzi, ale tak jak ja zwyczajnie za nią tęsknił. Tłumaczył, że najprawdopodobniej Megan nie odzywa się celowo, ma jakiś powód, ale w  końcu wróci.. Tylko kiedy? I czy to w ogóle było prawdopodobne? Jeżeli Megan spodobało się w Londynie, pewnie będzie chciała tam zostać.. 
Siedziałem na łóżku i tempo wpatrywałem się w przestrzeń, kiedy moja komórka zaczęła wibrować. Nie przejąłem się tym zbytnio. Nie chciałem z nikim gadać. Od długiego czasu znajomi próbowali wyciągnąć mnie na różne imprezy, ale zawsze odmawiałem. Pewnego dnia stwierdziłem, że to bez sensu, jeśli jej tutaj nie ma... Miłość jest destrukcyjna... Jak narkotyk... 
Ktoś po drugiej stronie nie dawał za wygranego. Po kilku sekundach znów zaczęły się wibracje. Niechętnie podszedłem do stolika, żeby wyłączyć to dziadostwo, kiedy odruchowo spojrzałem na ekran. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Dzwoniła... Megan... 
Nie wiele myśląc odebrałem.
-Tak?- powiedziałem drżącym z emocji głosem 
-Hej Alan- zaśmiała się.. Była szczęśliwa- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam... 
-Nie, skąd-zaprzeczyłem szybko 
-O to świetnie- ucieszyła się- Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam...
-Nic nie szkodzi- powiedziałem jednak mój głos był pełen żalu, który dziewczyna zignorowała 
-Przyjeżdżam do Polski- zakomunikowała czekając na moją reakcję 
-Na stałe?- spytałem z nadzieją 
-Nie- zaprzeczyła szybko- na weekend
-Gdzie się zatrzymasz? U rodziców?- spytałem- bo wiesz.. możesz u mnie jak nie masz gdzie spać.. 
-Dzięki, ale nie- powiedziała- dzwoniłam przed chwilą do Adama...
Taa. Znowu Adam....- pomyślałem 
Po drugiej stronie zapanowała na chwilę cisza, której także nie chciałem przerwać 
-Alan...- zaczęła 
-Tak?- spytałem z  nadzieją 
-Masz do mnie żal? 
-Nie, skąd- zaprzeczyłem- czemu miałbym mieć? 
-Tak po prostu pomyślałam...- zawahała się- w sumie nie ważne 
-Jasne- powiedziałem, by nie drążyć już tego tematu 
-No to ja już będę kończyć- powiedziała cicho 
-To pa- wyszeptałem. Chciałem ją zatrzymać, ale nie wiedziałem co powinienem zrobić... 
-Alan..
-Tak?- powiedziałem szybko 
-Spotkamy się jak przylecę?- spytała z nadzieją 
-Kiedy tylko będziesz chciała- powiedziałem z uśmiechem, który dziewczyna momentalnie wyczuła 
-To do zobaczenia- powiedziała wesoło 

Tydzień później 
Była.. wyjechała... 
Minęło to tak szybko, że nawet nie zdążyłem się nią nacieszyć... 
Zmieniła się... Z wyglądu i z charakteru. Jest jeszcze ładniejsza i stała się bardziej pewną siebie osobą.. Wie czego chce..
A ja nadal nie...
Powiedziałem jej.. powiedziałem, że ją kocham, a ona.. uśmiechnęła się tym zniewalającym uśmiechem i tak po prostu mnie przytuliła. 
Potem.. nasze usta złączyły się w pocałunku, a Megan wyszeptała, że tęskni. Chciałem ją błagać, by została już w Polsce, by nie wyjeżdżała. Jednak z jakiegoś powodu się nie odezwałem. Głos ugrzązł mi w gardle, ale ona zrozumiała. Zawsze wszystko rozumiała.. Powiedziała, żebym się nie martwił, że wróci. 
Nie wierzyłem jej. 
Wszystkie nasze rozmowy w ciągu tych dwóch dni brzmiały jak pożegnanie. 
Tylko dlaczego ona się ze mną żegnała? 
Adam odniósł podobne wrażenie. Spytał jej o to, a ona się roześmiała i stwierdziła, że się nam wydaje. 
Jej oczy mówiły, że kłamie. Potrafiła kłamać bez mrugnięcia okiem każdego tylko nie nas. Za bardzo zwracaliśmy uwagę na jej każdy ruch i gest. 
-Jesteś dla mnie bardzo ważna- wyszeptałem, kiedy oglądaliśmy film w moim pokoju 
Megan spojrzała na mnie z uśmiechem dając mi znak bym kontynuował 
-Nie chcę Cię stracić- powiedziałem po chwili 
-Nie stracisz- zapewniła 
-Nie wierzę ci..-powiedziałem ostrożnie 
-Nie?- zaśmiała się- a co powiesz na to? 
Megan przysunęła się bliżej i złożyła delikatny pocałunek na moich ustach 
-Wystarczy?- spytała 
-Nie- powiedziałem i ująłem jej twarz w dłoniach, a potem pocałowałem. Długo i namiętnie. 
Teraz nie byłem pewny niczego. Znowu pozostawało mi tylko liczyć czas, aż Megan znów się odezwie. Nie miałem zbytniego wyboru. Musiałem o nią walczyć, ale nie wiedziałem jak. 
Miałem wiele pomysłów, ale każdy był bezwartościowy. 
W każdym dojrzewałem jakieś błędy. 
Niedociągnięcia. 
Muszę być cierpliwy... 
Nawet nie wiem co ona tak na prawdę robi w tym Londynie.. 
To co mówiła wydawało się również kłamstwem...
Co było prawdą, co nie? Ciągle miałem wrażenie, że muszę zwracać uwagę na każde jej słowo by się dowiedzieć, ale nie zawsze mi to wychodziło... 
Coś przed nami ukrywała, ale nie potrafiliśmy wymyślić co.. 
Jedno było pewne. Dziewczyna naprawdę tęskniła, ale okazywała to tylko w czasie pobytu w Polsce. Obiecała, że wróci. Kazała obiecać, że ją odwiedzimy w Londynie. Mówiła, że zadzwoni poinformować nas, kiedy będzie mieć czas. 
Teraz pozostało tylko czekanie...
_____________________
* Rozdział pisany na szybko, więc mam nadzieję, że jest mało błędów
*W zakładce KONTAKT są dodane linki do moich blogów
*Tak ;) W tamtym momencie, kiedy dodałam tą informacje podzieliłam bloga na dwie części (mówiłam, że dla Was to nie będzie żadnej różnicy, po prostu wygoda dla mnie)
*Judyta: to było TYLKO 5 dni.. teraz będzie trochę więcej...
Otóż jutro w nocy jadę na wakacje i kolejny rozdział będzie około 23 lipca...
Szkoda, że tak późno, ale nie będę miała internetu przez ten cały czas...