czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 16

Tuż po zaliczeniu udało mi się niepostrzeżenie wyjść, bez najmniejszych przeszkód dostałam się do pokoju. Najpierw miałam w planach iść na plażę, ale po chwili namysłu doszłam do wniosku, że nie chce mi się nigdzie wychodzić. Bolała mnie z tego wszystkiego głowa. Położyłam się na łóżku i już po chwili zasnęłam. Nie mam pojęcia jak długo spałam, ale z obudził mnie nagły łomot. Powoli podniosłam głowę patrząc na źródło hałasu. Ku mojemu zaskoczeniu, w pokoju była Kaśka, Marlena, Susan, Adam i Kuba. Najwyraźniej Marcin, który stał dalej potknął się o dywan, sądząc po tym, iż był zagięty.
-Przepraszam, obudziłem cię- zaczął tłumaczyć się Marcin
 -Długo spałam?- spytałam Kaśki, która była najbliżej
-Jak wróciliśmy dziesięć minut temu to już spałaś- odpowiedziała
-Spoko- mruknęłam
-Źle się czujesz?- zapytał Dawid podchodząc do mnie
-Głowa mnie bolała- powiedziałam opadając na poduszki
-Kac?
-Nie tym razem- zaśmiałam się
-Może dać ci jakąś tabletkę?- odezwała się nieśmiało Susan
-Nie -powiedziałam niechętnie
-Jesteś pewna?- dopytywała się
Nie odpowiedziałam. Susan chyba zdała sobie sprawę, że nie chcę z nią rozmawiać, bo nie zadawała już więcej pytań. Po piętnastu minutach gadania z Dawidem, wstałam z łóżka i poszłam do łazienki się przebrać i poprawić makijaż.
-Wychodzisz gdzieś?- spytał Adam kiedy wyszłam
-Tak- powiedziałam nawet na niego nie patrząc
-Gdzie? - zapytał
-Nie twoja sprawa- warknęłam i wyszłam żegnając się mimochodem z resztą
Miałam dziwne wrażenie od samego rana, że ten dzień będzie straszny. Z początku, kiedy dowiedziałam się, że Susan spała z moim chłopakiem, stwierdziłam, że to już koniec niespodzianek. Myliłam się. Zawsze, kiedy nieszczęścia na mnie spadały, to nigdy nie było do końca wiadomo, kiedy się skończą. Starałam się od nich uciec, ale się po prostu nie dało. Były bardziej przebiegłe, niż mogłoby się wydawać. Zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Susan, ale nie miałam ochoty z nią rozmawiać, więc się wyłączyłam. Kolejno odrzucałam połączenie trzy razy, aż w końcu zadzwoniła Marlena. Odebrałam
-Gdzie jesteś?- prawie krzyknęła do słuchawki
-Na spacerze, a co?- spytałam
-Wracaj do hotelu
-Coś się stało?- zdziwiłam się
-Nie wiem, ale szuka cię wychowawca i jest nieźle wkurzony
-Nic przecież nie zrobiłam- prawie wyszeptałam zastanawiając się co jest powodem tej "akcji" poszukiwawczej
Chcąc nie chcąc wróciłam do hotelu. Na szczęście, nie zdążyłam zajść zbyt daleko, nie musiałam się, aż tyle wracać. Przez całą drogę próbowałam sobie przypomnieć, co mogłam złego zrobić w ciągu tego tygodnia, ale do głowy przychodziło mi tylko czego nie zrobiłam- nie chodziłam na warsztaty. Jednak to nie mogło być przyczyną tego nagłego wezwania, bo oni doskonale wiedzieli, że moja obecność na zajęciach była niemalże zerowa, a na dodatek przecież przyszłam dziś na to zaliczenie, więc powiedziałby mi to wtedy.
Z przyzwyczajenia skierowałam się w stronę pokoju. Dopiero, kiedy znalazłam się przed nimi uświadomiłam sobie, że miałam iść do wychowawcy. Mimo wszystko weszłam do środka z nadzieją, że dowiem się czegoś nowego, jeszcze zanim pójdę do 'jaskini lwa'. W pokoju praktycznie nic się nie zmieniło. Wszyscy siedzieli na tych samych miejscach, na których siedzieli, kiedy wychodziłam. Mimo mojej nadziei, oni naprawdę nic nie wiedzieli, oprócz tego, że miałam się zgłosić do pokoju wychowawców. Niechętnie poszłam w tamtym kierunku. Kiedy stanęłam przed drzwiami, delikatnie zapukałam. Otworzyła mi wychowawczyni, którą w ciągu tego tygodnia bardzo polubiłam.
-Wejdź proszę- powiedziała wpuszczając mnie dośrodka
Posłusznie weszłam. W pokoju byli wszyscy wychowawcy, co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło.
-Musimy z tobą porozmawiać- odezwał się wychowawca, który mnie nie lubił jakoś szczególnie
-Tak?- spytałam
-Dzwonili twoi rodzice...
-Ale gdzie?- spytałam zbita z tropu
-Do nas- powiedziała wychowawczyni patrząc na mnie jak na niespełna rozumu
-Tak? Ale po co?- zdziwiłam się
-No właśnie.. Twoi rodzice już są w Polsce...
-W Polsce? Przecież mieli być jeszcze tydzień na Tajlandii..
-Nie przerywaj mi - warknęła
-Przepraszam- powiedziałam potulnie czekając na kolejne informacje
-Twoi rodzice wrócili, bo dostali wiadomość o znalezieniu twojej siostry...
-Iza się znalazła?- Iza była moją siostrą starszą o rok, przyjaźniłyśmy się dopóki, nie zniknęła w nieznanych okolicznościach najprawdopodobniej z swoim chłopakiem, którego rodzice nie akceptowali, a z którym była w ciąży.
-Tak, twoi rodzice chcą byś wróciła do Polski jak najszybciej to możliwe, ponieważ mają z nią jakieś problemy i musisz tam być. Nie ma żadnego autokaru, który by cię tam zawiózł, więc twoi rodzice zafundowali ci bilet lotniczy na dziś na godzinę 22...
-Miałabym dziś wracać do Polski?- spytałam z żalem
-Tak

Nie wiele myśląc poszłam do pokoju. Nie miałam wyjścia- musiałam wracać do domu, do Polski. Tylko dlaczego akurat w tym momencie? Może to nawet i dobrze, będę miała czas by przemyśleć sobie niektóre sprawy.  Byłam ciekawa, jak zareaguje Susan i Adam. Będzie to wyglądało jako ewidentna ucieczka, a nie miałam zamiaru tłumaczyć im celu mojego powrotu.  Powoli otworzyłam drzwi, wszystkie twarze były skierowane teraz w moją stronę. Teraz dotarła do mnie jeszcze jedna możliwa koncepcja: będą myśleć, że zostałam wyrzucona z obozu, a ja zdecydowanie nie miałam zamiaru zaprzeczać. Usiadłam na łóżku przypatrując się bezwiednie pokojowi.
-Megan, wszystko w porządku?- usłyszałam pytanie Dawida
-Jasne- powiedziałam nawet nie patrząc w tamtym kierunku
-Na pewno? O co chodziło?- dopytywała się Marlena
-Nic takiego- odpowiedziałam szukając wokół siebie komórki
W końcu udało mi się ją znaleźć. Mimo coraz bardziej trzęsących się dłoni udało mi się wybrać właściwy numer.  Max odebrał za  drugim sygnałem. Naprędce umówiłam się z nim na spotkanie. Miałam zamiar osobiście i bez żadnych świadków się z nim pożegnać. Kiedy zakończyłam rozmowę spostrzegłam, że wszyscy w pokoju nadal siedzą bez ruchu i wpatrują się we mnie.  Nie przejęłam się tym zbytnio, bo jakby nie patrzeć mieli takie prawo.
-Megan jesteś jakaś zdenerwowana, na pewno wszystko w porządku?- spytała Susan ale zbyłam ją wzrokiem, nie odpowiadając. Wiedziałam, że pytania się dopiero posypią i to jest zaledwie początek końca.  Wzięłam torebkę i pośpiesznie wstałam z łóżka. Byłam umówiona z Max’em na za dziesięć minut.
-Gdzie się wybierasz?- spytał Adam
Popatrzyłam na niego mimochodem.
-Idę pożegnać się z kolegą- wyjaśniałam podchodząc do drzwi
-Jak to się pożegnać?- spytał zdziwiony
-Normalnie- powiedziałam- wracam do Polski
-CO?!- zdumienie Adama było porażające, ale na szczęście zdążyłam już zamknąć za sobą drzwi. 
Z hotelu niemalże wybiegłam. Miałam nadzieję, że nikt za mną nie pójdzie z znajomych. Nie chciałam żadnych incydentów. Kiedy doszłam na umówione miejsce, Max już na mnie czekał.
-Co to za pilna sprawa?- spytał na powitanie
-Chciałam się z tobą pożegnać- powiedziałam
Dalsza rozmowa była już na normalnym torze. Mniej więcej wyjaśniłam mu przyczynę przyśpieszonego wyjazdu do kraju. Kazał mi obiecać, że będę z nim w kontakcie. Zrobiłam to, ale i tak i tak było z góry wiadome, że ten kontakt zerwie się bardzo szybko, niezależnie od naszej woli. Dzielące nas kilometry były zbyt wielkie. Internet nie był w stanie w niczym pomóc.
Po jakiś dwudziestu minutach wróciłam do hotelu, ponieważ czekała na mnie bardzo ważna czynność- pakowanie się.
Musiałam znów wrócić do pokoju. Byłam ciekawa czy i tym razem zastanę tam wszystkich znajomych.  Ku mojej uldze wewnątrz nie było nikogo.  Wyciągnęłam spod łóżka walizkę i zaczęłam wkładać do niej ubrania.  Martwił mnie fakt, że będę musiała opuścić Londyn aż miesiąc wcześniej, ale nie miałam wyboru- moja siostra mnie potrzebowała. Kiedyś to ona była zawsze dla mnie oparciem, pomagała mi we wszystkich trudnościach, teraz to ja wreszcie mogła się jej na coś przydać i nie chciałam tego stracić. Kochałam ją, była i jest dla mnie przykładem, który warto naśladować. Byłam też ciekawa co u niej nowego. Nie widziałyśmy się tyle czasu. Rodzice z początku wzajemnie obwiniali się o jej ucieczkę, ale potem najzwyczajniej w świecie przywykli, że jej już z nami nie ma, a potem zapomnieli. Nigdy już więcej nie wspominali, że mają jeszcze jakąś córkę. Ona wychodziła za margines, który narzucili jej rodzice, ja z kolei trzymałam się w tych wytyczonych ramach, wychylając się tylko wtedy, kiedy wiedziałam, że jest to dla mnie bezpieczne.  Wiele znajomych nie widziało jak jest u mnie naprawdę, podziwiali mnie, mimo, że tak jak ja chodzili do prywatnej szkoły, dobrze się uczyli i mogli w nieskończoność imprezować. Uważali, że mam więcej luzu niż oni. Nie była to do końca prawda, bo rodzice tylko obawiali się, co będzie z ich nieskażoną niczym reputacją, kiesy kolejna córka opuści dom, tym razem niepełnoletnia. Przerażał ich fakt tłumaczenia się przed znajomymi, rodzinę mieli w dupie i tak nikt z najbliższej rodziny nie pracował w żadnej wielkiej korporacji, to ich zdanie nie liczyło się dla nich w ogóle.
-Wyjeżdżasz z mojego powodu?- usłyszałam cichy głos Susan. Kiedy ona w ogóle weszła do pokoju? Nie słyszałam jej kroków.
-Nie- powiedziałam
-Chyba cię nie wyrzucili z obozu?- spytała zmartwionym głosem siadając jednocześnie na brzegu łóżka
-Nie- powiedziałam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przez cały czas powtarzam w kółko i zupełnie bezsensownie słowo  „nie”.
-Przykro mi, że tak się stało- powiedziała łamiącym się głosem
-Mi też- odpowiedziałam, chociaż nie miałam 100% pewności o czym ona w ogóle mówi
-On mnie nie kochał- powiedziała szeptem
Dotarło do mnie, że mówi o Michale. Odwróciłam się do niej przodem.
-A ty?- spytałam
-Co ja?- zdziwiła się
-Kochałaś go?
-Nie- z oczu popłynęły jej łzy
-To dlaczego to zrobiłaś?- spytałam chcąc wreszcie znaleźć odpowiedź na to pytanie
-Nie wiem – jej odpowiedź sprawiła, że nie miałam ochoty już dłużej z nią rozmawiać. Zresztą nie miało to już najmniejszego sensu.  Powróciłam do pakowania, a Susan po chwili wyszła z pokoju, żegnając mnie cichym ,,proszę wybacz mi”.
________________
Nw czemu pod poprzednim rozdziałem napisałam że nast bd pod koniec miesiąca..
Chyba się zamyśliłam. Miałam na myśli pod koniec tygodnia xd
Liczę na wasze komentarze dot. tego rozdziału xd


poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 15

-Bo widzisz... to jest bardzo dla mnie trudne- zaczęła- w sumie nie tylko dla mnie- dodała patrząc znacząco na Adama
-Chciałbym tylko cię prosić żebyś po prostu zaakceptowała obecną sytuację- powiedział Adama przerywając Susan
Nadal nie powiedziałam nic, bojąc się co za chwile usłyszę.
-Pamiętasz Michała?- spytała nie patrząc nawet na mnie, tylko wpatrując się w jeden punkt gdzieś bardzo daleko ode mnie
-Którego?- spytałam
-Twojego byłego chłopaka...
-Jak bym mogła go nie pamiętać?- spytałam z sarkazmem- zostawił mnie z dnia na dzień, nie wiadomo czemu..
-No właśnie-powiedziała Susan podnosząc wzrok i patrząc mi prosto w oczy
-Ale co on ma z tym wspólnego?-spytałam
-Proszę nie złość się-powiedziała Susan
-Co on ma z tym wspólnego?- ponowiłam pytanie
-Przespałam się z nim- powiedziała Susan prawie szeptem
Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć.
-I co z tego? Przecież już dwa miesiące nie jesteśmy razem...- powiedziałam ze zdziwieniem
-No właśnie.. tylko, że jak się to stało.. to jeszcze byliście ze sobą- słowa Susan zabolały mnie dogłębnie.
-Co?- na nic innego nie było mnie stać
-Zdradziliśmy cię-powiedziała Susan a po policzku zaczęły płynąc jej łzy- potem okazało się, że jestem w ciąży...
Patrzyłam na nią z przerażeniem, bojąc się wymówić chociaż słowo.
-Musiałam ją usunąć... o wszystkim wiedział tylko Michał, Adam i moi rodzice...
-W którym momencie waszej znajomości mnie zostawił?- spytałam
-Następnego dnia, kiedy to się stało...
-Nie wiedziałam, że jesteś aż tak dwulicową dziwką- warknęłam i wyszłam z pokoju mimo nawoływań Adama.
Wybiegłam przed siebie nie zważając na nawołujące mnie krzyki. Jak ona mogła to zrobić? Jak? Była w ciąży z moim chłopakiem! Susan nie raz pierwszy poszła do łóżka z chłopakiem, który mi się podobał.. Jednak wtedy niczego się nie domyślała ale kiedy miała już wrażenie, że mi się podoba, to trzymała się od niego z bezpiecznej odległości. Nigdy bym nie pomyślała, że może się przespać z moim chłopakiem. Przynajmniej wiedziałam, czemu ze mną zerwał- ale to akurat było marne pocieszenie. Czułam się fatalnie. Nikt jeszcze mnie nie upokorzył aż w takim stopniu. Czy ona nie miała żadnych uczuć? I podobno jest a właściwie była moja przyjaciółką.
Usiadłam na ławce i zatopiłam się w łzach. Byłam tutaj sama, a w takich momentach nie potrafiłam być twarda. Jeśli sytuacja zmusiłaby mnie do pozostania w tym pokoju, nie uroniłabym, ani  jednej łzy. Teraz nie potrafiłam zatrzymać potoku łez spływających i mi po policzkach. Po chwili dobiegł do mnie zdyszany Adam
-Megan proszę..- zaczął
-Odejdź ode mnie- warknęłam odtrącając go po raz kolejny
-To nie tak jak myślisz.. ona tego nie chciała
-Nie chciała? No jasne i co mi jeszcze powiesz?- z mojego głosu przebijał się widoczny sarkazm, miałam nadzieję, że go zauważy
Adam przytulił mnie powoli wiedząc że zaprotestuję i się nie mylił. Wstałam z ławki i poszłam w innym kierunku. Adam nie szedł za mną, znał mnie na tyle, że wiedział, że w tej chwili chciałabym być sama. Weszłam do pierwszej lepszej kawiarni i udałam się do toalety. Cieszyłam się, że w takich chwilach nie robiłam się automatycznie czerwona na całej twarzy. Opanowałam szybko płacz, poprawiłam makijaż i zamówiłam sobie kawę. Nie wiedziałam co teraz powinnam zrobić. Była to dla mnie trudna sytuacja, w której nigdy wcześniej nie byłam. Poboczny obserwator stwierdziłby, że powinno być to dla mnie bez znaczenia, bo i tak już nie jesteśmy razem, a jeśli mnie zdradził i zostawił to jest to cholerny dupek, którego trzeba olać. Dla mnie jednak miało to głębszy sens. Przychodziły mi do głowy wszystkie sytuacje związane z tamtymi dniami. Michał zadzwonił do mnie i stwierdził, że nie możemy być już dłużej razem, bo uświadomił sobie, że kocha kogoś innego. Byłam na niego wkurzona, że powiedział mi to przez telefon, a nie miał na tyle odwagi by powiedzieć mi to prosto w twarz. Potem przypomniałam sobie wszystkie rozmowy z Susan i Adamem. Wyznałam im wtedy, że naprawdę kochałam Michała i nigdy mu nie wybaczę, że coś takiego zrobił. Przeklinałam dziewczynę, która mi go odbiła. Susan wtedy siedziała z łagodnym uśmiechem i mówiła, ze wszytko będzie dobrze, że się ułoży, że o nim zapomnę. Adam zachowywał się podobnie. Przez następne kilka dni Susan unikała tematu Michała jak ognia. Zastanawiałam się czemu, aż w końcu stwierdziłam, że na pewno ma dość mojego ciągłego użalania się nad sobą. Dwa tygodnie później pojechała z rodzicami do lekarza. Powiedziała mi tylko tyle, że ten lekarz tylko przyjmuje w miejscowości oddalonej o prawie 60 km i musi tam jechać na badania. Nie było jej kilka dni, bałam się o nią. W końcu wróciła i stwierdziła, że wszytko jest w porządku. Kilkakrotnie widziałam w klubach jak rozmawiała z Michałem, ale nie robiłam sobie z tego nic, w końcu ona też go znała i mimo, że zerwaliśmy kontakt, to wcale nie oznacza, że ona także musi się go wypierać. Nigdy bym wcześniej nie pomyślała, że zrobiła coś, aż tak głupiego.
Patrzyłam przed siebie popijając coś, co nazywało się kawą, ale tak zdecydowanie nie smakowało. Co teraz? Nie mogłam dłużej tutaj siedzieć i się ukrywać, użalając się nad sobą jakie to mam daremne życie i przyjaciół. Nigdy nie potrafiłam siedzieć długo w jednym miejscu, wolałam coś robić.
W końcu postanowiłam wrócić do hotelu i wziąć udział w warsztatach. W końcu muszę tam kiedyś iść bo moja frekwencja będzie niższa niż spodziewałam się tego jeszcze przed wyjazdem z Polski. Wróciłam pospiesznie do hotelu. W pokoju ku mojemu zadowoleniu była tylko Kaśka i Marlena.
-Gdzieś ty się podziewała?- spytały dziewczyny
-Byłam na kawie- powiedziałam
-Idziesz na warsztaty?
-Idę
-Żartujesz?- zdziwiła się Marlena
-Nawet nie -powiedziałam- co teraz robicie?
-Na dworze coś będziemy robić. Chyba scenki
-Jakie scenki?- zdziwiłam się
-W sensie, że będzie trzeba dobrać się w pary i wylosowac jedną z scenek i ją przedstawić
-A to spoko- zaśmiałam się
-Ostatnio też robiliśmy coś podobnego- powiedziała Marlena- oni chyba myślą że umiemy perfekcyjnie angielski.. takie to było trudne..
Po dziesięciu minutach wyszłyśmy z pokoju i skierowałyśmy się w stronę głównej sali, gdzie zazwyczaj odbywały się zajęcia. Według rytuału mieli sprawdzić obecność, a potem wyjść na dwór.
Kolejność w tzw: ,,dzienniku" nie była ułożona alfabetycznie, tylko pokojami, na którym nadal widniała Susan jako nasza współlokatorka.
Wychowawca rozpoczął zaznaczanie obecności. Kiedy doszedł do mnie powiedział tylko ciche ,,nie ma", na moje zaprzeczenie, zdumiony podniósł głowę i przyjrzał się mi uważnie
-Megan? Cóż się stało, że zaszczyciłaś nas swoją obecnością?
Wszystkie głowy były teraz skierowane w moją stronę.
-Po to tu przyjechałam- zaśmiałam się- trzeba zacząc uczyć się angielskiego
Wychowawca widocznie mi nie uwierzył i zaczął kontynuować swoja czynność.  Kiedy skończył, zwrócił się do mnie tak głośno, by wszyscy zebrani w sali mogli to usłyszeć.
-Nie wiem, czy uda ci się ukończyć ten kurs. Grupa już jest bardzo do przodu. Dzisiejszy dzień to w pewnym sensie zaliczenie z wszystkiego co nauczyli się w ciągu tygodnia. 
Nie odpowiedziałam na tę zaczepkę. Miałam nadzieję, że mimo wszystko mi się uda.
Wyszliśmy na dwór i ku mojemu zdumieniu, ale w sumie także uldze, to nie my dobieraliśmy się w pary, tylko dobierali nas wychowawcy.
-Megan ty będziesz z Marcinem
-Spoko- zaśmiałam się ciesząc się że to nie będzie Susan
-Wylosujcie zadanie- powiedział wychowawca podchodząc do nas z szklaną misą
-Losuj- powiedziałam patrząc na Marcina
-Ok
-I jak?-spytałam
-Kłótnia małżeńska
-Co?- zaczęłam się śmiać- pogięło ich?
-Chyba tak. Patrz: Jesteście małżeństwem ze stażem 10 lat. Macie dwójkę dzieci w wieku 2 i 7 lat. Oboje zarzucacie sobie, że nie macie dla nich czasu, a dodatkowo mąż myśli, że żona go zdradza z swoim szefem. Jakie dziadostwo..
-Żeby mieć to za sobą- odpowiedziałam
-To druga para, ok?
-Spoko
Jako pierwsze występowała Marlena z Kaśką.. Czemu one zawsze muszą być razem?  Nawet nie bardzo wiedziałam co one musiały przedstawić bo się nie wsłuchałam
-Zaliczone- z zamyślenia wyrwał mnie głos wychowawcy- teraz Megan i Marcin
Wyszliśmy na ,,scenę". Nasza znajomość angielskiego była na tyle dobra, że bez problemu sobie poradziliśmy. Mimo, że Marcin czasem używał jakiś dziwacznych zwrotów, pewnie nauczył się ich na zajęciach, to bez problemu odpierałam jego zarzuty.
-Zaliczone - warknął wychowawca najwyraźniej nie  zadowolony z tego co właśnie musiał powiedzieć.
________________________
Hej xx
Publikacja rozdziału przeciągnęła się ze względu na brak internetu u mnie w domu...
Jeżeli nic się nie zmieni to dodam może jeszcze rozdział pod koniec miesiąca, wtedy najprawdopodobniej już nie będę musiała iść do koleżanki żeby coś dodać tylko sama już będę mieć internet.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał xx

wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 14

-Megan...-zaczął i uciął w tym momencie bo do pokoju weszła Susan
-Co tu robisz?- warknęłam- podobno się wyprowadziłaś
Susan stanęła bez ruchu najwyraźniej nie wiedząc jak się zachować w tej chwili. Z opresji wybawił ją jak zwykle Adam, tym razem zmieniając temat. Widać było, że chciał zażegnać ten ,,konflikt" ale nie potrafił. Susan była wściekła na siebie, że wygadali się aż tyle w mojej obecności, ale jej złość była wyładowywana na mnie. Ja z kolei nie potrafiłam zrozumieć jak można mieć aż takie tajemnice przed własną przyjaciółką. Wszystko to prowadziło do wielu dziwnych i nieprzewidzianych sytuacji. Nikt nie chciał ustąpić, oprócz Adama, który z kolei był w kropce, bo chciałby być lojalny zarówno w stosunku do Susan jak i do mnie.
Susan spojrzała na mnie takim wzrokiem, który jakby tylko mógł to by mnie pewnie zabił i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
-A ty nie wychodzisz?- spytałam ironicznie patrząc na Adama
-Nie- powiedział- chcę z tobą porozmawiać
-Tak?- zdziwiłam się- a to o czym?
-O przyjaźni... Czy uważasz że powinnaś się tak zachowywać jako przyjaciółka?- spytał wbijając we mnie wzrok
-Co?- zdziwiłam się
-Susan to twoja przyjaciółka od wielu lat-powiedział powoli na wypadek jakbym nie zrozumiała przesłania- może po prostu ma powód żeby coś ukryć, co? Nie pomyślałaś o tym?
-Adam, a ty co? Za adwokata robisz?- warknęłam
-Ta sprawa dotyczy także mnie...-zaczął
-Jakbyś nie zauważył to mnie też dotyczy, więc łaskawie nie mieszaj- mruknęłam włączjaąc laptopa
Adam jeszcze chwilę posiedział, ale widząc, że nie mam najmniejszego zamiaru z nim rozmawiać, po prostu wyszedł. Ja za to odłożyłam laptop i zaczęłam rozmyślać, czy chłopak nie ma czasami racji. Od najmłodszych lat wiedziałyśmy o sobie wszystko z Susan. Obecna sytuacja jest dla mnie w pewnym sensie nowością. Może faktycznie ma powód?
Po chwili do pokoju weszła Marlena i Kaśka.
-Coś się stało?- spytała Marlena- Adam nieźle wkurzony był jak go mijałyśmy na schodach...
-Nie, nic-powiedziałam uśmiechając się
-Na pewno?- dopytywała się Kaśka
-Jasne- odpowiedziałam
-Idziesz dziś z nami na zakupy?- spytała Marlena
-Z Wami czyli z kim?- chciałam wiedzieć
-No my, chłopacy i Susan..- powiedziała dość niepewnie Kaśka- a potem na imprezę?
-Niestety nie dam rady- powiedziałam udając smutek- jestem już umówiona
-Szkoda- stwierdziła Marlena- ale nie możesz tego po prostu odwołać? Tak dawno z nami nigdzie nie byłaś...
-W sumie mogłabym-powiedziałam zastanawiając się
-Czyli idziesz z nami?- spytała z widocznym zadowoleniem Kaśka- idę powiedzieć chłopakom
Patrzyłam jak dziewczyna z pośpiechem opuszcza pokój. W sumie nie mogę imprezować tylko i wyłącznie z Max'em. Z ludźmi z obozu też by się przydało.

Kilka godzin później
Zeszłam do holu wraz z dziewczynami ( Kaśką i Marleną) chłopacy tak jak to zwykle bywało, już tam czekali. Teraz pozostawało tylko poczekać na spóźniającą się Susan. Jej spóźnienie nie było niczym nowym, tak jak jeszcze do nie dawna u mnie. Kiedy w końcu dziewczyna łaskawie zjawiła się w holu, poszliśmy całą paczką w kierunku jednego z lepszych klubów w najbliższej okolicy. Adam wraz z Susan, co jakiś czas zerkali na mnie katem oka, ale ja postanowiłam nie zwracać na nich uwagi. Szłam prawie cały czas z Dawidem i Marcinem, bo Kuba kręcił się w pobliżu Susan. Kaśka i Marlena poszły jeszcze do sklepu.
Kiedy weszliśmy do klubu był już zatłoczony, ale szybko (ku mojemu zdziwieniu) znaleźliśmy wolny stolik. Po chwili poczułam jak ktoś delikatnie i powoli ciągnie mnie za rękę. Mając złe przeczucie odwróciłam się gwałtownie. Ku mojej uldze był do Adam.
-Co chcesz?- spytałam sucho, żeby nie zauważył ulgi na mojej twarzy
-Zatańczymy?- spytał nieśmiało
-Mogę odmówić?- spytałam odwracając się plecami do chłopaka
Poczułam jego oddech na mojej szyi. Przeszły mnie ciarki.
-Nie możesz- powiedział wciąż stojąc za mną
-To już twój problem- powiedziałam odchodząc w innym kierunku
Przez następne kilka godzin tańczyłam kolejno z Dawidem, Marcinem i jakimiś Szkotami, których imion nie potrafiłam zapamiętać. Od Adama trzymałam się z daleka. Starałam się unikać jego wzroku, który był we mnie utkwiony prawie cały czas, bez względu na to gdzie był i z kim tańczył czy rozmawiał.
Impreza była świetna, lecz piłam bardzo mało. Bałam się, że w porywie, mogłam wypić za dużo alkoholu i powiedzieć w przypływie emocji kilka zdać za dużo. Susan z Adamem chyba twierdzili podobnie, bo także ograniczali alkohol tej nocy.
W klubie byliśmy do godziny 2 nocy. Zostalibyśmy dłużnej, ale wychowawcy zagrozili nam, że jeżeli wrócimy po 02:30 to będziemy spać na korytarzu. Kaśka, Marlena, Dawid, Marcin i Kuba szli lekkim slalomem, natomiast ja, Susan i Adam byliśmy całkowicie trzeźwi. W końcu Susan oddaliła się gdzieś z Kubą, a ja szłam sama z Adamem. Nie odzywaliśmy się do siebie większość drogi. W końcu Adam przerwał ciszę.
-Fajnie, że poszłaś z nami
-Tez się cieszę- powiedziałam chłodno
-Megan, moja kochana- powiedział to tak czule, że aż popatrzyłam na niego zdumiona. On natomiast przytulił mnie i pocałował w policzek
-Przestań- mruknęłam wyswobadzając się i ruszyłam w kierunku Dawida

Kolejny dzień rano
Jak to miałam już od jakiegoś czasu w zwyczaju- nie poszłam na warsztaty. Nie widziałam w nich żadnego sensu. Ostatnio miałam wrażenie, ze spędzałam więcej czasu z Anglikami, których poznałam gdzieś na mieście niż z moimi znajomymi i przyjaciółmi. Mimo wczorajszej imprezy, przynajmniej dla mnie nic się nie zmieniło.
Do pokoju weszła Susan i Adam. Popatrzyłam na ich zdumiona odrywając wzrok od laptopu.
-Chyba musimy porozmawiać- powiedziała Susan siadając na przeciwległym łóżku, które niegdyś do niej należało.
Nic nie odpowiedziałam tylko wpatrywałam się w tę dwójkę zastanawiając się co powiedzą. Czy to naprawdę jest aż taka tajemnica, której wyjawienie kosztuje Susan aż tak wiele? Już za chwilę miałam się o tym przekonać.
________________
Kocham dnie, w kt. nie trzeba iść do szkoły xx

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 13

Weszłam do pokoju wkurzona i całkowicie przemoczona. Kto by przypuszczał, że zacznie padać deszcz... W środku, tyłem do drzwi siedziała Susan. Na moje wejście nawet się nie odwróciła. Postanowiłam nie zwracać na nią większej uwagi. Było to wredne z jej strony, że byłyśmy przyjaciółkami, a tak mało o niej wiedziałam. Byłam przekonana, że nie wiedziałam o niej połowę rzeczy. Jak to możliwe? Przyjaciółki powinny się wspierać i wiedzieć o sobie, jeśli nie wszystko to już przynajmniej znaczną część. U nas to było raczej na odwrót. Ale jak tak chwilę się zastanawiałam to Susan o mnie też wiedziała nie wiele. Niektóre fakty starałam się ukryć nie tylko przed nią ale także przed wszystkimi innymi ludźmi, łącznie z rodziną. Była jedna osoba, która wiedziała wszystko zarówno o mnie jak i o Susan- był to Adam. Dlatego właśnie musiałyśmy bez żadnej wcześniejszej umowy między sobą utrzymywać z nim jak najlepszy kontakt, mimo, że często był irytujący. Jeśli Adam powiedziałby wszystko to co o nas wie, skończyło by się to dla nas tragicznie pod względem towarzyskim, a jak wiadomo nie mogłyśmy do tego dopuścić. Pochodziłyśmy z bogatych i szanowanych rodzin, gdzie skandal, nawet na naszym poziomie, a nie rodziców, mógłby źle wpłynąć na całą rodzinę i jej dobrą opinię.
Nie wiele myśląc poszłam się wykąpać, kiedy wróciłam Susan już nie było w pokoju, wraz z nią zniknęły jej ubrania, kosmetyki i reszta rzeczy.
-Gdzie Susan?- spytałam Marleny, która wróciła już z Kaśką do pokoju
-Mówiła, że się wyprowadza z tego pokoju- stwierdziła Kaśka- pokłóciłyście się
Spojrzałam na Kaśkę nie wiedząc co powiedzieć.
-Na razie nie, ale jak widać to tylko kwestia czasu- mruknęłam
-Na pewno się pogodzicie- stwierdziła Marlena- znacie sie na tyle długo, że..
-Tym razem to jednak nie jest zwykła sprzeczka- powiedziałam kończąc tym temat

Następnego dnia zeszłam na śniadanie wraz z Marleną i Kaśką. Susan już tam była i siedziała przy stoliku z Adamem, Dawidem, Kubą i Marcinem.
-Mogę wiedzieć o co się pokłóciłyście?- spytała Kaśka
-Jeszcze o nic- warknęłam
-Ok spoko- powiedziała nieco urażona- już o nic nie pytam
Zajęłyśmy inny stolik. Ku mojej uldze dziewczyny usiadły ze mną. Susan spojrzała na nas chłodnym wzrokiem. Z jednej strony to może wydawać się co najmniej dziwne, że Susan wyprowadziła się z naszego pokoju, nie odzywa się do mnie i ogólnie jest obrażona, a jakby na to nie patrzeć, to ja powinnam mieć do niej żal za to, że ma przede mną tajemnice, a na dodatek nie chce mi powiedzieć co się dzieje.
Postanowiłam się przestać przejmować humorami przyjaciółki i spędzać wakacje po swojemu, niezależnie od niej. Po chwili wstałam od stolika i poszłam w kierunku pokoju. Przebrałam się i wyszłam z hotelu. Zgodnie z planem, właśnie za chwilę miałam mieć warsztaty z języka angielskiego, ale akurat mało mnie to obchodziło. Szłam przed siebie z nadzieją na to, że chociaż samotnie spędzę wakacje lepiej niż z Susan.
Nie doszłam daleko, kiedy na mnie wpadł jakiś chłopak.
-Uważaj jak chodzisz- warknęłam po polsku
-Przepraszam, naprawdę przepraszam, ale..- zaczął tłumaczyć się po angielsku
Spojrzałam na niego z rozbawieniem. Naprawdę, aż tak źle wyglądam? Był przerażony.
-Nic się nie stało- powiedziałam po chwili. Miał fajny akcent. Czysty anglik.
-Naprawdę?- upewnił się- może dasz się gdzieś zaprosić? Może na kawę?
-Jasne- zgodziłam się
W ciągu najbliższych dwóch godzin dowiedziałam się o nim dość sporo informacji. Był rok starszy, czyli miał 18 lat, oczywiście był Anglikiem, aktualnie kończył jakąś szkołę i wybierał się na studia. Miał dwójkę rodzeństwa, dwa miesiące temu wyprowadził się od rodziców i mieszka teraz z ciocią, jest wolny.
Czas płynął nieubłaganie, a ja czułam, że teraz to już naprawdę musiałam wracać do hotelu. Pożegnałam się z chłopakiem i poszłam w swoim kierunku. Wcześniej poprosił mnie o mój numer telefonu. Po krótkiej chwili zastanowienia podałam mu go.
Pół godziny później weszłam przez główne drzwi hotelu i skierowałam się do pokoju. Nie byłam pewna gdzie indziej mogłabym szukać mojej grupy. Kiedy otworzyłam drzwi, nagle siedem par oczu skierowało się w moja stronę.
-Gdzie byłaś?- spytał Adam podchodząc do mnie i przytulając mnie. Szybko oswobodziłam się z objęcia i poszłam w stronę swojego łóżka by poszukać ładowarki do komórki.
-Na spacerze- odpowiedziałam
-Wiesz, że wszyscy o ciebie pytają? Nie pojawiłaś się na zajęciach.. w pokoju cię nie było, nie odbierałaś komórki...
-Wyładowała mi się -powiedziałam nawet nie podnosząc wzroku
-Jasne- westchnął Adam- co zamierzasz dziś robić?- spytał- może się wszyscy gdzieś razem wybierzemy?
-Nie dam rady- powiedziałam
-Co?- zdziwił się
-Nie dam rady- powtórzyłam
-Przecież są wakacje...
-Ale nie dam rady- warknęłam zastanawiając się jednocześnie kiedy łaskawie mi powiedzą o co chodziło z jakimś podejrzeniem Susan, że jest w ciąży.. Czemu mi nie chcą tego wyjaśnić? Przecież nie jest...
-Ok spoko, a co będziesz robić?
-Umówiłam się- wyjaśniłam wychodząc z pokoju
Susan przez całą rozmowę przyglądała się mi badawczo. Wiedziała, że mam jej za złe, że ma przede mną tajemnicę, ale nic nie robiła w tej sprawie. Nie to nie.

Kilka dni później
Sytuacja się za bardzo nie zmieniła. Susan nadal nie mieszka z nami w pokoju i praktycznie się do mnie nie odzywa, tylko wtedy kiedy musi, ale nie wiem nawet dlaczego. Ta sytuacja jest bardzo skomplikowana. Z Adamem jest podobnie, mimo, że nadal się z nim przyjaźnię, to nie chce odpowiedzieć mi na pytanie, o co chodzi z tą domniemaną ciążą Susan. Z Kubą, Dawidem i Marcinem, oraz z Marleną i Kaśką spędzam dużo czasu, ale i tak jest to mniej niż na początku. W rezultacie nie imprezuję w ogóle z nimi, ale z nowo poznanym anglikiem- Max'em.  Dzięki niemu mogę zapomnieć o tych wszystkich niedomówieniach i skupić się na wakacjach. Na warsztaty językowe, przestałam już praktycznie chodzić, więc wychowawca kilkakrotnie dzwonił do moich rodziców, którym to akurat był wszytko obojętne, woleli się pół biedy cieszyć urlopem na Tajlandii.
-Megan, tu jesteś- powiedział Adam podchodząc do mnie i przytulając
-Coś się stało?- spytałam chłodno
-Nie- zaśmiał się- może byśmy się przeszli na spacer?- zaproponował
-Nie chce mi się- powiedziałam mijając go i wchodząc do pokoju
Coraz bardziej byłam pewna, że za niedługo dowiem się o co chodzi. Z jednej strony powinnam uszanować to, że Susan nie chce mi czegoś powiedzieć, ale z drugiej: to w takim razie, czemu do cholery się do mnie nie odzywa? Jeśli ona taka jest, postanowiłam zachowywać się podobnie. Nie było sensu jej nadskakiwać.
-Ej poczekaj- zawołał Adam wchodząc za mną do pokoju- wszystko w porządku?
-Jasne- powiedziałam nawet nie odwracając wzroku
-Mogę cię przytulić?- spytał podchodząc coraz bliżej
-Nie- mruknęłam odsuwając się. Adam wyraźnie zawiedziony zaczął przez chwilę się mi przypatrywać.
-Megan, nie bądź zła- powiedział w końcu- naprawdę, dla naszej przyjaźni lepiej będzie jak się nie dowiesz o co chodzi...
-Naprawdę?-zaśmiałam się ironicznie- to się jeszcze możesz zdziwić- warknęłam- Dlaczego ona się do mnie nie odzywa?
-Bo jakbyście normalnie rozmawiały i były w jednym pokoju to byś pewnie ciągle wypytywała Susan o co chodzi, a tak to unika tego tematu..- wyjaśnił Adam zastanawiając się  czy dobrze zrobił że aż tyle powiedział
-Ma to coś wspólnego ze mną?
-Tak- powiedział
-Co ma wspólnego ze mną jakaś domniemana ciąża Susan, której nie ma?!- nie rozumiałam tego i zdecydowanie musiałam się dowiedzieć co się dzieje.
______________________
No i jest ;D
Teraz zaczynają się mi ferie i miałam zamiar ,,zawiesić" moje oba blogi na ten czas. Jednak zaskoczyła mnie ilość komentarzy na tym blogu i wciągu najbliższych 2 tygodni na pewno dodam nie jeden nowy rozdział xx





piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 12

-Kuba jest zajebisty- powiedziała Susan już chyba po raz setny- jest taki nteligentny.. a co najważniejsze przystojny!
Starałam się nie słuchać tego ciągłego monologu mojej przyjaciółki, ale to było niemożliwe, bo ona nieustannie sprawdzała czy ją słucham. Tak więc, chcąc nie chcą byłam zmuszona wysłuchiwać o miłosnych podbojach Susan.
-Ty wiesz jak on dobrze całuje?!-prawie krzyknęła
-CO?!- spytałam równie głośno- Całowałaś się z nim?!
-Tak- zaśmiała się- ale tylko raz... no w sumie dwa.. ale jakby policzyć z tym wczorajszym to trzy..
-Całowałaś się z nim wczoraj? I nic mi się powiedziałaś?- patrzyłam na nią prawie z wyrzutem
-No tak się złożyło, sory, ale mi to z głowy wyleciało...- tłumaczyła się
-Całowałaś się z chłopakiem i o tym zapomniałaś?
-Nie zapomniałam, tylko zapomniałam powiedzieć to tobie a to jest różnica..
-Świetnie- westchnęłam- jeszcze jakieś niespodzianki?
-W sumie to nie...Zamierzamy spędzić jutro z sobą cały dzień, więc z naszych zakupów chyba nic nie wyjdzie- powiedziała a w jej głosie nie było słychać nawet cienia smutku
Spodziewałam się wszystkiego, ale nie faktu, że moja najlepsza przyjaciółka oleje mnie dla kolesia, i to jeszcze tego co mi też się podoba.
-A właśnie.. myślisz, że mu się podobam, czy tylko tak się mną zainteresował.. wakacyjna znajomość?
-Nie wiem- powiedziałam nie mając siły się nad tym nawet zastanawiać
-No ale pomyśl.. całuje się ze mną i w ogóle...
-Ty też się całowałaś z mnóstwem i kolesi i nie tylko, a nic do nich nie czułaś...
-Czyli twierdzisz że tak naprawdę jestem mu obojętna?- posmutniała
-Nic takiego nie powiedziałam- zaprzeczyłam
-A spytasz się go?- spytała z nadzieją
-Kogo?
-No Kubę...
-O co?- zdziwiłam się nie chcąc znać odpowiedzi
-Czy mu się podobam tak, ze wiesz no o co mi chodzi, proszę- w jej głosie można było wyczuć błaganie
-Nie wiem- powiedziałam smętnie
-Proooooszę ! Czy ja tak często cię o coś proszę, żebyś mi odmawiała? No zgódź się...
 -O co tak prosisz Megan?- spytał Adam zwracając się do Susan
-Prywatne sprawy- zaśmiała się
-Nie powiesz mi?- zdziwił się Adam. Zazwyczaj zawsze wiedział o wszystkim
-Nie- zaprzeczyła Susan
-Czemu?
-Bo jesteś chłopakiem, nie zrozumiesz- wyjaśniła
-Zawsze mówiłaś coś innego....- powiedział przyglądając się Susan
-No tak..- Susan widocznie męczyła już ta rozmowa- ale wtedy to były błahostki, a teraz jest poważna sprawa
-Myślałaś kiedyś, że jesteś w ciąży, to według ciebie była błahostka?!
-Jakiej ciąży?- zdziwiłam się
Oboje popatrzyli na mnie najwyraźniej dopiero teraz uświadamiając sobie, że stoję obok. Widać było, że nie wiedzą co odpowiedzieć, więc powtórzyłam pytanie i patrzyłam na nich wyczekująco.
-Znaczy...bo..- zaczęła Susan- ty nie wiesz wszystkiego...
-No co ty, nie wpadłabym na to sama-powiedziałam z sarkazmem
-Nie możemy po prostu zostawić tego tematu i najzwyczajniej zapomnieć o tym?- spytał Adam
-Nie- powiedziałam automatycznie- czego niby nie wiem?
-A może porozmawiamy później? W bardziej sprzyjających okolicznościach?- spytała Susan
-Nie- powiedziałam
-Nie to nie- warknęła Susan i odeszła zostawiając mnie samą z Adamem
-Wyjaśnisz mi to?- spytałam
-Wiesz co... może kiedyś indziej..-stwierdził- muszę teraz iść pa
Odszedł. Patrzyłam to na niego, to na coraz mniej widoczną Susan. Czego oni mi do cholery nie chcą powiedzieć ?! Ma to coś wspólnego z jakąś ciąża Susan, której jak wynikało z wypowiedzi Adama, jednak nie było.. Także co się stało? Czemu mam coraz większe wrażenie że jest mnóstwo spraw o których najzwyczajniej w świecie nie mam pojęcia? Czemu to przede mną ukrywają? Pytań było zbyt wiele, a odpowiedzi żadnej. Wiedziałam, że skoro Susan zareagowała w taki sposób, to nie uzyskam od niej żadnej odpowiedzi, nie było sensu próbować, za długo ją znam. No, a jeśli tak naprawdę to w ogóle nie wiem kim jest? Jeśli to wszystko co o niej wiem, przez te wszystkie lata to tylko 'maska' ?
-Do dupy to wszystko- mruknęłam do siebie
-Co nie układa ci się?- spytał ktoś obok mnie
Spojrzałam wprost na jakiegoś chłopaka, ale go nie poznałam, bo było zbyt ciemno. Najwyraźniej zauważył moje zdezorientowanie i  wysunął się z mroku.
-Dawid? Co ty tu robisz?- byłam już wściekła. Ten synek był dosłownie wszędzie
-Widzę, że pokłóciłaś się z przyjaciółmi...
-Z nikim się nie pokłóciłam- mruknęłam- jak tu długo jesteś?
-Wystarczająco długo- powiedział podchodząc- chodź odprowadzę cię do hotelu.
Był to dobry pomysł. Mimo zaprzątających mi głowy myśli, ruszyłam z Dawidem w wyznaczonym kierunku. Ciekawe co będzie kiedy zostanę sam na sam z Susan. Powie mi? Pewnie nie. Czasami miałam wrażenie, że nasza przyjaźń jest na skraju przepaści, znowu innym razem, twierdziłam, ze ma się dobrze. Tak, wiem skomplikowane.
________________
Bo zawsze los na drodze do szczęścia stawia nam przeszkody xx