wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 4

To ten dzień. Dzień w którym wstaje o świcie, ubieram się myję, biorę walizki i idę do samochodu, który zawiezie mnie na miejsce zbiórki. Adam i Susan będą już tam czekać, a ja wraz z moją przyjaciółką będziemy udawać, ze się nienawidzimy.To będzie jeden z dotychczasowych nielicznych razów kiedy pojadę autobusem gdziekolwiek. Normalnie rodzice nie pozwalają poruszać mi się tym środkiem komunikacji. Dlaczego? To proste. Mógłby mi ktoś wtedy zrobić zdjęcie, a oni są zbyt znani i cenieni, aby móc mieć najmniejszą kompromitację. Tak więc na wszelkie zakupy, lub do szkoły jadę zawsze, albo taksówką, z szoferem, albo po prostu z jakąś koleżanką. Zazwyczaj to była Susan. Było to dla nas uciążliwe bo nie mogłyśmy odezwać się do siebie przez całą drogę, ale dawałyśmy radę.
Ku mojemu zdziwieniu rodzice przerwali swoje własne pakowanie na Tajlandię i odwieźli mnie na miejsce zbiórki. Był to spory szok dla mnie, ale po chwili zdałam sobie sprawę co tak naprawdę nimi kieruje. Dbali o swoją idealna reputację, która była przez wiele lat niezachwiana. Teraz pokazywali, że są przykładnymi i kochającymi rodzicami. Jak dla mnie za późno, jak dla prasy- liczy się tu i teraz.
Nie było mi jednak z nimi źle. Dostawałam spore kieszonkowe i często drogie prezenty- bez okazji. Mogłam robić co chciałam i spotykać się z ludźmi, którzy tworzyli tzw. margines społeczeństwa, lub po prostu byli moimi znajomymi (imprezowicze z innych szkół). Mogłam robić wszystko, co było niewidoczne dla prasy.
Często wracałam pijana do domu- udawali że nie widzą. Czego chcieć więcej? Miałam wszystko. Drogie ciuchy, najlepsze gadżety, ale czegoś mi jednak brakowało w tym wszystkim, ale nigdy nie zgłębiałam się w głębszy sens.
-Masz być grzeczna- powiedziała mama kiedy zbliżaliśmy się na miejsce zbiórki a tata parkował swojego Mercedesa.
-Jasne- mruknęłam. Mówiła do mnie jakbym miała 10 lat.
-I nie pij za dużo- dodała
-Dobra
-Masz poznać dużo ludzi i być dla nich miła, ażeby nasza reputacja była nadal taka dobra. Nie radzę ci jej zniszczyć..
-Spoko
-Teraz odprowadzimy Cię do autobusu, masz się uśmiechać, i iść prosto, niewolno ci się garbić. Bądź pewna siebie..
Jeszcze coś mówiła ale już nie słuchałam. Nie martwiła się o mnie tylko o reputację. Reprezentuję ich.
Po chwili podeszłam do Susan i Adama. Przywitałam się z Adamem, a Susan obdarzyłam chłodnym spojrzeniem. Nie chciałam- musiałam.
Wsiedliśmy do autokaru po 10 minutach i autobus ruszył.
Czas na chwilę relaksu.
Dwa tygodnie w Londynie.
Dwa tygodnie nie przerwanego imprezowania.
Witaj przygodo!
Coś mnie jednak zainteresowało za szybą. Patrzyłam na rodziców i byli jacyś tacy... inni. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę co się dzieje. Udawali. Oni naprawdę udawali że są razem szczęśliwi. A wiec co się dzieje? Zaintrygowało mnie to, ale po chwili wróciłam do rozmyślania na temat zbliżającego się obozu. Będę martwić się jak wrócę do domu.

6 komentarzy:

  1. Fajny rozdział... Ale szkoda że wszyscy muszą tak udawać :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Yyyy... okey, co to jest?
    To jest za krótkie!!!
    ;DD
    Śliczne <3 Kiedy następnee? ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. To znowu ja xD wpadłam, żeby czytać następny rozdział, ale jeszcze nie ma xD
    :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe bardzo ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  5. naprawde świetne

    OdpowiedzUsuń