Tego samego dnia musiałam odbyć jeszcze jedno spotkanie- z Susan. Wiedziałam, że przyjaciółka okaże się bardziej wyrozumiała niż Adam i Alan. Chciałam z nią szczerze porozmawiać o wszystkich
wydarzeniach. Wierzyłam, że mi doradzi. Sama nie wiedziałam co robić..
Dwie godziny po tym, jak wyszłam z knajpy rozległo się pukanie do moich drzwi. Wiedziałam, że to ona. Nie widziałyśmy się tyle czasu.. Otworzyłam drzwi i już w progu ujrzałam uśmiechniętą do mnie brunetkę, która wymachiwała we wszystkie
strony szampanem.
-Oblewamy twój powrót i wszystkie smutki- zawołała
-Obawiam się, że tyle nie starczy- powiedziałam wpuszczając przyjaciółkę
-Dlatego mam jeszcze to- roześmiała się wyciągając w moją stronę drugą butelkę.
-Już lepiej- stwierdziłam z lekkim uśmiechem
Kilkanaście minut później siedziałyśmy na środku pokoju i
rozmawiałyśmy tak jak dawniej. Jakby nic się nie wydarzyło. Cieszyłam się, że miałam obok siebie
taką osobę, która mnie zrozumie. Która po prostu przy mnie jest.
-Dupek- stwierdziła, kiedy opowiedziałam jej o dzisiejszym
spotkaniu z Adamem i Alanem
-Który?- spytałam
-Oboje. Swoją drogą słyszałam tą piosenkę. Jest dobra, ale za bardzo w niej obwinia
ciebie. Powinien też wziąć na siebie
jakąś odpowiedzialność. To nie wszystko twoja wina. Miałaś swoje powody,
ale on przez cały czas się nad sobą użala...
-Ale też nie jestem
bez winy- powiedziałam po chwili
-A co oni ci konkretnie zarzucają?
-Wychodzi na to, że to że byłam z Max'em, chociaż to nie prawda
-Czyli tak właściwie to nic na ciebie nie mają..
-To jest w tym wszystkim najśmieszniejsze-
powiedziałam
-A Max?
-Co Max?- spytałam posępnie
-Co on na to?
-Tak jakby nie ma już czego powiedzieć
-Jak to?
-Dostałam dziś informację, że miał wypadek samochodowy- powiedziałam a po policzku spłynęła mi pojedyncza
łza
-I co z nim? Wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku- mruknęłam próbując opanować łzy
-Żyje?
-Nie.
-A co na to Adam i Alan?
-Nie wiedzą. Wolałam już nie słuchać zbędnych uwag pod adresem Max'a. Jeszcze w takiej sytuacji.. Oni nie zostawiliby
na nim suchej nitki..
-Jak się czujesz?
-Źle- powiedziałam chowając twarz w dłoniach
-Kiedy jest pogrzeb?
-Jeszcze nie wiem- powiedziałam- Jennifer będzie jeszcze do
mnie dzwonić. Pojadę tam na kilka dni. Muszę załatwić jeszcze kilka spraw..
-I wracasz na stałe?
-Jak nie ma Max'a nie mam już po co tam być dłużej..
Cały wieczór minął dosyć spokojnie.
Starałam się nie myśleć o Max'ie, a swoje myśli skierować w inną stronę. Jednak jak łatwo było się domyśleć nie było to takie proste, a właściwie niewykonalne.
Susan była u mnie do pierwszej w nocy, potem
zostałam sama. Wiedziałam, że będę musiała zacząć szukać mieszkania,
ale nie miałam na to ochoty. Postanowiłam zrobić to rano. Im prędzej wyprowadzę się z hotelu, tym lepiej. Życie postawiło przede mną przeszkodę, a ja musiałam ją w jakiś sposób pokonać.
Cztery dni później
Pogrzeb był taki jak się spodziewałam. Nie należał do najskromniejszych, a wręcz przeciwnie.
Dużą zasługą w całej ceremonii mieli także przybyli, którzy nie byli jedynie
rodziną ale także znajomymi i przyjaciółmi. Kilku kojarzyłam, ale była to naprawdę mała część. Jennifer przestawiła mnie rodzicom Max'a, którzy stwierdzili, że wiele o mnie słyszeli. Było to dziwne, ponieważ mieszkałam w Londynie pół roku, a Max dosyć niechętnie o nich wspominał. W ciągu tego całego czasu był u nich tylko kilkakrotnie.
Patrzyłam jak powoli spuszczają trumnę z ciałem do ziemi. Był taki młody.. Śmierć przyszła za szybko. Gdyby nie wypadek mógłby jeszcze żyć. Już nie chodziło nawet o to bym mogła do niego przyjechać, ale by żył. Miałam wrażenie, że wraz z ciałem Max'a straciłam przyjaciela. Na zawsze. Wiedziałam, że będzie mi z jego śmiercią dużo łatwiej się pogodzić niż Jennifer, która znała go niemalże od zawsze. Musiałam ją teraz wspierać jak tylko mogłam najmocniej.
By czuła, że nie jest sama.
Przez te kilka dni spędzałam z nią niemalże każdą wolną chwilę. Mimo to, czułam jak zamykała się w sobie. Nie mogłam do tego dopuścić. Straciła bardzo bliską dla siebie osobę. Wiedziałam, że go kochała, ale zawsze bała się do tego przyznać by nie stracić przyjaciela.
Czasami miałam wrażenie, że mam podobną sytuację z Adamem i
Alanem.
Tylko, że ja odrzuciłam Adama i związałam się z Alanem ,,z przymusu" na określony czas. Nawet nie wiem, w którym momencie poczułam, że to coś więcej. Dopiero, kiedy coś stracimy- doceniamy to. Ja doceniłam związek z Alanem,
ale mam wrażenie, że jest już dla nas za późno. Wciąż czekałam aż się do mnie odezwą. Liczyłam na krótkiego sms'a, albo cokolwiek co pomogłoby mi przestać myśleć o tym, że już wszystko jest
stracone.
Tydzień od pogrzebu
(20 luty)
Dziś wróciłam do Polski,
na stałe. Wynajmuję mieszkanie w centrum miasta by mieć wszędzie blisko. Naukę będę kontynuowała w Polsce. Już wszystko miałam załatwione. Adam i Alan wciąż się nie odezwali. Z tego co mówiła Susan to próbowała się ona wypytać o mnie, ale za każdym razem zmieniali temat. W końcu po jakimś czasie zrozumiałam o co z tym wszystkim chodzi. Zostałam wykluczona z naszej ,,paczki".
Nie sądziłam, że kiedykolwiek
będzie mieć w ogóle coś takiego miejsce.
To bolało, ale postanowiłam chociaż udawać, że się tym nie przejmuję. Wciąż wmawiałam sobie, że znajdę sobie innych przyjaciół. Za każdym razem kiedy tak pomyślałam wybuchałam śmiechem. To było niemożliwe. Mi zależało na tych.
22 marzec
Ten dzień od samego początku zapowiadał się dobrze. Wstałam jak zwykle nie wyspana, ale miałam zadziwiająco dobry humor.
Po zjedzonym śniadaniu wyszłam do parku na spacer. Dzisiejszy dzień był wolny. Nie miałam nauki, w pracy miałam wolne. Można by powiedzieć, że mogłam robić co tylko chciałam. Usiadłam na ławce rozkoszując się piękną pogodą. Kochałam takie dni. Nadchodziła wiosna i już nie tylko ta na kartce papieru, ale ta z naturze. Wszystko zaczęło powoli rozkwitać i budzić się do życia. W mojej torebce rozległy się pierwsze dźwięki mojego dzwonka. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że nie znałam tego numeru.
-Słucham?- zaczęłam
-Przepraszam- brzmiały pierwsze słowa po czym zapanowała cisza
-Kto mówi?- spytałam, bo nie poznałam po głosie do kogo może należeć
-Alan
-Co chcesz?- spytałam. Nie odzywał się ponad miesiąc. Nie rozumiałam powodu, dla
którego akurat chce
to przerwać
-Porozmawiać
-Teraz?- zaśmiałam się- minął miesiąc, a ty chcesz
dopiero teraz rozmawiać, kiedy nie ma już o czym
-A może jednak mamy- powiedział pewnym siebie głosem
-Nie sądzę. Jest za późno. Byłam dla was obojętna, kiedy potrzebowałam wsparcia, a
teraz? Co się zmieniło?
-Wiem, za długo czekałem..
-Za długo?- powtórzyłam- szkoda tylko że dopiero teraz sobie to uświadomiłeś
Rozłączyłam się nie wiedząc co tak naprawdę powinnam o tym myśleć. Ta krótka rozmowa znów wzbudziła we mnie uczucie, którego nie potrafiłam zwalczyć- tęsknotę. Chciałam znów ich zobaczyć, przytulić, ale czy to możliwe? Owszem, dałam im wolną rękę, mogli zrobić co tylko uważali za słuszne. Pogodziłam się już z tym, że straciłam ich na zawsze, jak Max'a.
Przypomniałam sobie słowa utworu, który napisał dla mnie Alan. Niewiele myśląc włączyłam go i usiadłam na ziemi obok laptopa. Co chciał mi przez to powiedzieć?
Mimo całej złości, którą teraz czułam, wiedziałam, że powinnam coś zrobić. Nie mogłam teraz tak tego zostawić, bo wiedziałam, że będę żałować. Wybrałam numer do Alana czekając aż odbierze. Już po jednym sygnale usłyszałam ciche ,,Tak?"
-Może powinniśmy spróbować jeszcze raz-
zaproponowałam
W słuchawce zapanowała na krótką chwilę cisza. Byłam ciekawa jak na moją propozycję zareaguje Alan.
-W jakim sensie?- zapytał
-W jakim chcesz- powiedziałam dając mu tym wybór. Tak naprawdę mogliśmy spróbować zarówno jak przyjaciele, jak i jako para.
Nie miało to dla mnie większego znaczenia, bo czułam, że skończy się i tak, że będziemy ze sobą.
-Megan..- zaczął i zrobił krótką pauzę- czy nie chciałabyś umówić się ze mną na randkę?
-Sama nie wiem..- zaczęłam niechętnie- zależy co to by miało być..i kiedy..
Alan zaczął się śmiać
-Mogłabyś otworzyć drzwi?
-Słucham?- spytałam zaskoczona zupełnie porzucając poprzedni ton
-Otwórz drzwi, proszę
Niewiele myśląc podeszłam do drzwi mojego mieszkania, po czym je otworzyłam. Na wycieraczce ujrzałam białą kopertę z moim imieniem
na wierzchu.
-Co to jest?- spytałam
-Otwórz- zaśmiał się Alan rozłączając się
Wzięłam ją do ręki i otworzyłam nie zadając sobie trudu
by wejść do środka.
,,Co powiesz na randkę dziś wieczorem? Czekam na Ciebie na dworze. Ubierz
coś ciepłego. Alan"
Po przeczytaniu tego krótkiego listu roześmiałam się na głos. Szybko też zabrałam pierwszy sweter, który miałam w zasięgu ręki i po dokładnym zamknięciu mieszkania
zeszłam na dół. Zimny wiatr
owiał mi twarz, co sprawiło, że mimowolnie się wzdrygnęłam. W moim kierunku podeszło dwóch chłopaków. Bardzo do siebie
podobnych, a których nie widziałam już bardzo dawno.
-Dobrze Cię widzieć- powiedział Adam przytulając mnie i patrząc mi głęboko w oczy - zostawię Was samych
Kiedy Adama już nie było, Alan pochylił się i delikatnie musnął moje usta.
-Gotowa na randkę?
_________________________________________________________________________________
WAŻNE !
Naprawdę bardzo dużo myślałam o tym blogu, ale wiem, że nie dam rady..
Nie chcę Wam tu teraz wymieniać ile spraw na mnie spadło w szkole w związku z maturą, bo to nie o to chodzi, by je tu przedstawiać.
Mam jeszcze jednego bloga i jak narazie będę prowadzić tylko tamten. Jak wymyślę jakąś fajną historię to założe kolejne opowiadanie.
Ten blog miał być tylko tymczasowy.. Miał trwać około miesiąca, a trwał ich 10...
Wszystko w końcu się kiedyś kończy...
Chciałam Wam też podziękować. Za każdym razem, kiedy traciłam wiarę w to co robię, ZAWSZE znajdowałam oparcie w Was- czytelnikach. Nie tylko poprzez liczne komentarze i wejscia, ale przede wszystkim poprzez zwykłe rozmowy na GG.
Ciężko kończyć mi to, co tak długo twało, ale muszę.. naprawdę.
Proszę życzcie mi powodzenia na jutrzejszej próbnej maturze rozszerzonej z polskiego. Przyda się ;)
To jest adres bloga, który nadal będę prowadzić
LINK, może Wam się spodoba mimo, że to o 1D.. ;D
Narazie się żegnam, ale liczę, że się jeszcze ,,zobaczymy" na jakimś Blogu ;)
M.